Po tekście krytykującym idiotyczny artykuł w Mamadu, dotyczącym hiper stereotypowego wychowywania dziecka, gdzie ojciec jest okazjonalnym gościem-doglądaczem, dostałem ponad sto wiadomości od matek. W większości były to wypowiedzi przepełnione goryczą i smutkiem, opisujące jak to jest wychowywać dziecko niemal w pojedynkę. Bo ojciec uważa, że to przecież obowiązek kobiety, a on jest zobligowany jedynie do nieprzepijania od razu całej wypłaty i sporadycznego udzielania lekcji życiowych. Które najlepiej, żeby sprowadzały się do wygłaszania coelhoizmów typu „tak to już jest”, „jak dorośniesz, to zrozumiesz”, czy „uczciwą pracą się nie dorobisz”.
Oprócz kobiet, w komentarzach udzieliło się też kilku panów, którzy mówili o tym jak ważne jest dla nich współuczestnictwo w wychowaniu dziecka, a przede wszystkim, jak wiele radości daje im bycie rodzicem w pełnym tego słowa znaczeniu.
Niestety pojawiło się również kilka wypowiedzi od osobników płci męskiej, bo mężczyznami ich nie mogę nazwać, którzy twierdzili, że angażowanie się ojca w życie potomka to głupota i to wyłączne zadanie kobiet. Bo natura je lepiej do tego przystosowała, bo tak było od zarania dziejów i tak ma być. Nie jestem w stanie polemizować z kimś kto jest upośledzony umysłowo, więc usunąłem te komentarze, ale mimo wszystko bardzo mnie ruszyło, że ktoś w ogóle może tak myśleć. Koincydencja sprawiła, że w tym samym momencie dostałem przejmująco osobistego maila od czytelnika, który miał nieszczęście być spłodzonym przez człowieka reprezentującego powyższe podejście.
Jeśli nie ja, to może ktoś, kto to przeżył, przekona wszystkich przyszłych i obecnych ojców, że ich rola nie ogranicza się tylko do dostarczenia plemnika do komórki jajowej. Że ich obecność jest nie mniej, nie więcej, ale równie istotna co obecność matki.
(mail zawierał kilka literówek i błędów składniowych, które poprawiłem za zgodą autora)
(…) Rodzice rozwiedli się jakoś szybko po moim porodzie, miałem jakiś roczek jak mama złożyła pozew do sądu. Różnica charakterów jak to się mówi. (…) Brak drugiego rodzica zacząłem odczuwać już od momentu przedszkola. Nie rozumiałem kto to jest tata, ani co to „dzień ojca” i czułem się trochę wyobcowany, ale to jeszcze nie było takie złe. Taki prawdziwy brak zacząłem czuć jak poszedłem do podstawówki, ani nie znałem się na sporcie, ani na samochodach do tego stopnia, że miałem problem z wymienieniem zawodników naszej reprezentacji, czy popularnych marek aut i koledzy z klasy patrzyli mnie jak na dziwoląga, z którym nie da się pogadać, ale gdy zaczęły się problemy typu gnojenie i bicie przez starszych byłem po prostu totalnie sam.
(…) i gdy ci ze starszych klas bili mnie po twarzy na przerwach nie miałem co z tym zrobić. Pójście na skargę do nauczycielki nie pomagało tylko pogarszało sytuację, bo oni wtedy dowiadywali się, że na nich doniosłem i później bili i upokarzali mnie jeszcze bardziej. Mówienie mamie też było bez sensu, bo miała tyle problemów żeby utrzymać nas dwoje, że nie chciałem jej dokładać więcej. Była zresztą delikatną osobą, więc i tak nie miałaby posłuchu u taki chłystków tylko jeszcze by ją wyśmiali i czułbym się jeszcze gorzej, że ktoś szydzi z mojej mamy. Tam potrzeba było mężczyzny, który by przyszedł po mnie pod szkołę i powiedział, że im przetrzepie skórę jak jeszcze raz będą mnie zaczepiać (…) ale go nie było ani wtedy ani później (…) nawet na komunii się nie pojawił (…)
[emaillocker]
Podobno walczył o mnie w sądzie, więc nie wiedziałem o co chodzi. Wtedy walczył, a teraz już nie? (…) obraził się że przegrał i zrezygnował z bycia moim ojcem i wychowywania mnie? Mama musiała wychowywać mnie sama co było trudne, żebyśmy mieli za co żyć musiała dużo pracować, więc wracała z pracy zupełnie wykończona, ale mimo to poświęcała mi dużo uwagi, chodziła ze mną po lekarzach mimo, że dużo chorowałem i dbała o mnie jak tylko mogła. Widziałem wiele razy, że już nie daje rady bo jest zupełnie sama, więc kiedy zacząłem być już starszym chłopcem pomagałem jej i przejąłem część obowiązków, które w normalnej rodzinie należałyby do męża (…)
Szybko musiałem się usamodzielnić i dorosnąć i zachowywać się jak dorosły, mimo, że miałem kilkanaście lat. (…) mimo, że mama dwoiła się i troiła, żebym wyglądał schludnie i miał podstawowe rzeczy do szkoły, to najczęściej w naszym domu padało zdanie „nie mamy pieniędzy” (…) nawet nie pytałem mamy czy mogę gdzieś pojechać z kolegami na ferie, bo wiedziałem, że nie będzie za co (…)
Myślałem, że im będę starszy tym mniej będę odczuwał brak ojca, ale to nie było tak, że czas leczy rany czy coś w tym stylu. Im byłem starszy tym więcej spraw wypływało gdzie wychodziło, że tak naprawdę to jestem półsierotą. Chyba byłoby mi łatwiej jakby mój ojciec naprawdę nie żył, ale ja wiedziałem, że żyje i to było najgorsze bo ja wiedziałem, że on gdzieś jest może i nawet w tym samym mieście tylko się do mnie nie chce przyznać (…) bardzo dużo zastanawiałem się co złego zrobiłem i czym mogłem zranić albo czym mogłem zawieść mojego tatę, że nie chce mieć ze mną kontaktu. Zastanawiałem się dużo czego mi brakuje, że go w ogóle nie obchodzę ale do dnia dzisiejszego nie wiem. Jednak to uczucie, że coś ze mną jest nie tak i że czegoś mi brakuje zostało.
W kontaktach z rówieśnikami, czy to z kolegami czy z dziewczynami, byłem bardzo niepewny siebie i chyba wycofany, jak to się mówi. Spotkania z dziewczynami zawsze mnie przerażały, bo nie wiedziałem zupełnie jak mam się zachowywać. Nie wiedziałem jak to jest być facetem, jaki facet powinien być wobec dziewczyny, nie wiedziałem co mówić ani jak się zachowywać. Strasznie mnie to stresowało, bo to była dla mnie taka wielka niewiadoma, nie mogłem tego podpatrzeć na przykładzie swoich rodziców ani nikt mi tego nigdy nie pokazał.
(…) miałem duże problemy z byciem stanowczym i asertywnym, a głównie miałem zaniżone poczucie własnej wartości. Zaczęło się to zmieniać dopiero jak poszedłem na terapię, co też było dla mnie stresujące, ale już nie było wyboru (…) Mama widziała, że dzieje się ze mną coś złego, ale nie wiedziała co dokładnie i też nie umiała mi pomóc. (…) mimo, że minęło już wiele lat i sporo się zmieniło w moim podejściu do tych spraw i osiągam sukcesy zawodowe, to poczucie bycia gorszym pozostało (…) Czuję się jakiś niekompletny i jakiś taki uszkodzony i przeraża mnie bardzo założenie własnej rodziny.
Ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy ojciec jest potrzebny w wychowywaniu dziecka?
autorem zdjęcia w nagłówku jest Jeremy Brooks
[/emaillocker]
skoro mój niby ojciec nie ma odwagi się ze mną spotkać to jak w ogóle taki ktoś może mieć wpływ na moją samoocenę? rozumiem problemy wieku dziecięcego – sama przez to przechodziłam ale bez przesady, jak można obwiniać się za głupotę drugiego człowieka? skoro facet nie chce się z tobą widywać to raczej on nie jest wart twojej uwagi a nie na odwrót…
„skoro mój niby ojciec nie ma odwagi się ze mną spotkać to jak w ogóle taki ktoś może mieć wpływ na moją samoocenę” no właśnie tak, że nie chce się z Tobą spotkać, więc świadomie lub podświadomie zaczynasz się zastanawiać dlaczego i często dochodzisz do wniosku, że to Twoja wina.
To, że ktoś jest głupi/nie wart uwagi, nie znaczy, że nie ma na nas wpływu i to tak można się od niego odciąć.
do takich wniosków dochodziłam mając lat max 12. później otworzyłam oczy. nie chce się ze mną spotkać bo mu się nie chce, bo jest tchórzem, bo znalazł sobie nową rodzinę… nie wiem. po tylu latach mało mnie to obchodzi. nie chce to nie chce a ja doskonale wiem, że nic w tej sprawie nie zawiniłam. co więcej: próbowałam nawiązać kontakt nie raz i nie dwa. widocznie mój „ojciec” ma ważniejsze sprawy na głowie niż własne dziecko. mimo to nie czuję się winna za to w żaden sposób. nie mierz wszystkich jedną miarą. nie każdy musi czuć się jak autor maila.… Czytaj więcej »
karo, nie mierzę wszystkich jedną miara, tylko próbuję Ci wytłumaczyć, że coś jest oczywiste dla Ciebie i z czym Ty sobie poradziłaś dla innych takie nie jest i stanowi dla nich duży problem.
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Przeczytałam maila, czytam historie w komentarzach i odnoszę wrażenie, że albo jestem w czepku urodzona, albo nie wiem o co tu chodzi. Moja mama wychowywała mnie sama. Została sama w połowie ciąży, będąc na 2 roku studiów kilkaset km od rodzinnego domu, gdy mój biologiczny ojciec zdecydował, że na dzieci nie jest gotowy. Było ciężko, bo babcia się na mamę obraziła i nie była zbyt dużym wsparciem. Mama z wielu rzeczy musiała rezygnować, żeby wystarczyło nam na jedzenie. Często nie dostawałam takich lub tylu zabawek jakie chciałam, bo nie było na to pieniędzy albo były ważniejsze wydatki. Nigdy jednak nie… Czytaj więcej »
Myslę, że gdybys urodziła się chłopakiem to inaczej bys mówiła. (y)
Być może. Ale jestem pewna, że jakbym była chłopakiem to moja mama prezentowałaby taką samą postawę.
Poza tym to nie jest tak, że nie odczuwałam braku ojca. Nie zmienia to faktu, że nie robiłam z tego problemu.
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
To też jest kwestia charakteru, nie można wszystkich wrzucać do jednego wora.
Ja straciłem ojca jak miałem 10 lat, wychowałem się z 2 siostrami i mamą. Musiałem szybko dorosnąć i zacząć się zajmować w domu czynnościami typowo męskimi, przez całe życie super dogaduje się z kobietami i przez to, że musiałem robić wiele rzeczy, których moi rówieśnicy nie musieli zyskałem dużo pewności siebie.
Trzymam kciuki za kolegę z maila!
Sądzę, że przeogromną różnicę robi utrata vs. odejście (ergo „nie byłem wystarczająco dobry by został”) oraz to, że pierwsze, najbardziej wpływające na ukształtowanie człowieka lata spędziłeś z ojcem, którego autor listu nie miał od samego początku.
Ej Amelia, to „nie bylam wystarczająco dobra by został” to jest najgorsze. Jak mnie najdą chwile zwątpienia w te wszystkie damsko-męskie sprawy to sobie myślę „co się dziwić, skoro własny ojciec mnie nie chciał”. I to jest niby złe, i głupie, ale kurwa. Tak jest.
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor dotykając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Trzeba być ostatnim gnojem by twierdzić, że brak ojca jest winą matki, bo „dała się przelecieć jakiemuś przystojniakowi” zamiast wybrać chłopaczka z friend zone.
Nie, gnojem to trzeba być, żeby nie wymagać tyle samo od matki, co od ojca… Gdyby mężczyzna był w podobnej sytuacji, to wymagalibyśmy od niego odpowiedzialności (teraz jest w gorszej, a i tak wymagamy). Zasłanianie się wyzwiskami tylko przysłania brak racji.
Czyli trzeba być gnojem, nie można mieć po prostu takiego zdania? Brak rodzica może być „winą” najróżniejszych osób czy stanów rzeczy, ale jeżeli to ojcowie „znikają” (co zdają się ochoczo twierdzić wszyscy pod tym wpisem), to MUSI to znaczyć, że nie zawsze jest to ich wina – w sensie aktu wolnej woli. A ja ci podałem jedną z przyczyn. Zastosuj swoją obelgę do siebie, jeżeli chcesz tak po prostu zrzucić winę na jedną przyczynę.
Czyli
ktoś kto nie wini tylko ojca nie może mieć po prostu innego
zdania, musi być gnojem? Czy to tylko zasłona dla braku
kontrargumentów. Może zastosuje tę obelgę do siebie, skoro
twierdzisz, że za brak ojca jest winny ojciec. Jeżeli -jak zdają
się uważać mizoandryczki na tym blogu- ojca częściej brakuje, to
nie może za to odpowiadać wolna wola ojców, muszą być przyczyny
nadreprezentacji w stosunku do matek, i ja jedną Ci podałem.
Tak jak mówi @ameliaziolo:disqus jest duża różnica między zdezerterował, a odszedł „naturalnie”, no i fakt, że przez 10 lat jednak go miałeś też nie jest bez znaczenia. Nie mniej, cieszę się, że mimo wszystko nie odcisnęło się to na Tobie i nie miałeś problemów z tego tytułu.
Myślisz, że jeden rodzic jest w stanie zastąpić drugiego?
Mama być i matką i ojcem?
Czasem musi :)
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Mimo tego, że każdy samotny rodzic bardzo się stara i robi, co tylko może, żeby dzieciom było jak najlepiej, nigdy nie zastąpi tego drugiego. Chociażby dlatego, że to jedna osoba, a nie dwie ;)
Chyba sęk w tkwi w „odrzuceniu”. Ojciec, który umiera, ale kochał nad życie to niebo a ziemia w porównaniu z tym, który żyje i tak naprawdę nigdy dziecka nie chciał.
A na dobre ojcostwo sumują się wszystkie inne sfery życia. Nie da się być dobrym ojcem, będąc kiepskim mężem, sąsiadem, do dupy przyjacielem, czy kimś, kto tylko chce brać. Rodzicielstwo to BARDZO dużo dawania. Bez namacalnej zapłaty. Za to z feedbackiem przerastającym nasze wyobrażenia :)
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest hist. kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza ludzi w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
A propos odpowiedzialnego rodzicielstwa: Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam 5-6 lat. Kiedy jeszcze jako brzdąc pytałam „dlaczego”, mama odpowiadała, że nie nadawał się na męża i że tak jest dla nas lepiej. Widuję się z nim regularnie, kiedy jest w kraju, zaś gdy wyjeżdża za granicę, dzwoni do mnie i rozmawiamy. „Rozmawiamy” to za dużo powiedziane- jest to jego monolog. Pyta się mnie o różne rzeczy, ale mam wrażenie, że odkąd ukończyłam LO i jestem na studiach, które mi się nota bene podobają, pytania, które mi zadaje są retoryczne. Żywię do niego pewne uczucia, ale nie wiem, czy mogę… Czytaj więcej »
„Generalnie facet jest w życiu niepotrzebny i w ogóle faceci są niebezpieczni, pewnie na pierwszym spotkaniu będzie mnie ciągnął do łóżka”- przez długi czas myślałam tak samo. Bałam się z kimś związać bo myślałam, że facet chce mnie tylko wykorzystać. Odnośnie zakładania rodziny: ja i moi bracia nie myślimy o ustatkowaniu się. I to na 100% dlatego, że nie mieliśmy dobrych wzorców i nie wiemy jak wygląda prawdziwa rodzina.
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Cieszę się, że mimo trudnej sytuacji znalazłaś w sobie na tyle siły by się od niej odciąć i spojrzeć na to z dystansu, to już połowa sukcesu! Dzięki za taką otwartość i pokazanie, że da się!
:) Niezła myśloodsiewnia Ci się tu zrobiła…
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd.. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »
Czytając takie wpisy jestem pełna podziwu dla mojej mamy. W sumie dla moich obojga rodziców. Nigdy się u nas nie przelewało, choć w mojej pamięci dzieciństwo miałam bardzo szczęśliwe. Ale, kiedy urodził się mój drugi brat, tato musiał wyjechać do pracy za granicę żeby nas utrzymać. Ot standard – mama nie może znaleźć pracy, trójka dzieciaków, mieszkanie w bloku etc. Tato miał wyjechać na sześć miesięcy, w tym roku mija 15 lat jak pracuje w Holandii. Ale to za co go podziwiam? Robił wszystko żeby być w naszym życiu. Na początku (zanim mieliśmy internet, czy w ogóle komputer), pisaliśmy do… Czytaj więcej »
Mimo że poświęciłem sporo czasu, żeby zabrać głos w dyskusji na tym blogu, autor skasował mi komentarz i mnie zablokował. Albo niech zastrzega, że dyskusja nie jest tu mile widziana, albo niech odda mi jakoś mój czas… Oto treść komentarza: Może autor poruszając jakiś temat postarałby się czynić to logicznie, bo inaczej wprowadza wszystkich w błąd. To nie jest historia kogoś, kogo ojciec ograniczył się do spłodzenia, tylko kogoś, komu matka ograniczyła ojca do spłodzenia go. Wyraźnie jest napisane, że matka odeszła z dzieckiem, a ojciec postawiony nie z własnej woli przed takim samym zadaniem jak matka (wywalczenie dziecka) po… Czytaj więcej »