W zeszły czwartek, korzystając z zaproszenia otrzymanego od Muzeum Sztuki Współczesnej na Zabłociu, wybrałem się na wystawę “Eva & Adele – artysta = dzieło sztuki”. Tytuł brzmiał dość enigmatycznie i przywoływał mi na myśl kogoś w rodzaju Zombie Boya, kto nie ma pomysłu na życie, więc postanowił oszpecić swoje ciało. Pierwsze skojarzenie nie było słuszne, aczkolwiek tematem wystawy okazały się postacie, obok których również trudno przejść obojętnie.
Eva & Adele to para kobieta (z czego jedna to transseksualistka) od 20 lat nieprzerwanie tworząca performance. Performance, który z pojedynczego występu stał się ich życiem, a w zasadzie to ich życie stało się performancem. Tworzą żywe dzieło artystyczne, nad którym trzeba pracować 365 dni w roku, 24 godziny na dobę. Eva & Adele, to twór składający się nie tylko z kostiumów i charakteryzacji, to także wachlarz gestów, zachowań i stanów psychicznych, których ściśle przestrzegają. Żyją według dewizy “gdziekolwiek jesteśmy, jest muzeum”.
Wygląd tej specyficznej pary z pewnością szokuje, może wzbudzać sympatię lub zgorszenie, w zależności od tego, kto jak długo należał do Młodzieży Wszechpolskiej. Ich stroje są kiczowate, lekko bazarowe, dużo w nich groteski i infantylności. Starannie ogolone głowy, połączone z mocnym makijażem skutecznie podwyższają poziom abstrakcji. Oglądając zdjęcia artystek, zrobione im podczas różnych wydarzeń, miałem wrażenie, że nie są ludźmi, tylko kosmicznymi przybyszami z odległej galaktyki. Kojarzyły mi się z Dzwoneczkiem z Piotrusia Pana.
Niezależnie czy Eva i Adele wywołują u kogoś ciepłe uczucia czy wzbudzają oburzenie, wysiłek włożony w ich pracę jest godny podziwu. Poświęciły się temu co robią bez reszty. Całkowicie zrezygnowały z prywatnego życia i własnego ja na rzecz szeroko rozumianej sztuki. Wychodząc z wystawy zostały mi w głowie dwa hasła “determinacja” i “konsekwencja w działaniu”. Chciałbym mieć jej tyle co tytułowe bohaterki.
Eva&Adele Mocak
Mocak – Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie