Wiem, że większość czytelników bloga, to osoby po studiach lub właśnie je kończące. Dla Was ten cykl artykułów będzie powrotem do szalonych lat głębokiej nieświadomości. Natomiast ci z Was, którzy od poniedziałku zaczęli wątpliwą przygodę ze szkołami wyższymi, znajdą tu dla siebie pełne kompendium wiedzy jak przetrwać pierwszy miesiąc studiów. Dowiecie się jak przeżyć bez wizyty u psychoterapeuty ten gorący okres, kiedy zewsząd atakuje Was tyle nowych możliwości i pokus. Na samym początku zajmiemy się kwestią, na którą jesteście najbardziej narażeni, czyli wizją bankructwa!
Pieniądze i czas to zasoby ograniczone
Niby wydaje się to oczywistą oczywistością. Niby każdy wie, że za stówkę nie kupisz jedzenia na miesiąc i nowych trampek Lacosty. Niby wiadome jest, że każda doba (nawet w twoje urodziny) ma 24 godziny. Z autopsji jednak wiem, że nie dla wszystkich jest to takie oczywiste, więc zapamiętaj:
Jeśli w portfelu został Ci jeden samotny Jagiełło, a do domu wracasz dopiero w przyszłym tygodniu, to choćby nie wiem jak kozacki melanż się kroił nie przepij go! Będzie Ci się wydawało, że jesteś królem imprezy, bo postawisz trzem laskom po piwku i z jedną wrócisz taksą na chatę. Smutna rzeczywistość zderzy się z Tobą następnego dnia, gdy będziesz żebrał po zecie od lokatorów żeby zapić kaca Redd’sem. Gdy głowa przestanie boleć, uświadomisz sobie, że byłeś zbyt pijany, by wziąć numer od tej panny, a tu zostały jeszcze 4 dni do przeżycia. Kumple z grupy raczej nie pożyczą ci hajsu. Albo są w dokładnie tej samej sytuacji co Ty, albo są nerdami, którzy spędzili piątek przed kompem. A wyłudzanie kasy od starych w pierwszym miesiącu “życia na dorosło”, to straszny przypał i źle rokuje na przyszłość.
Już od pierwszego weekendu w Krakowie będziesz miał 3007 możliwości na spędzenie go. Na bank będzie integracja Twojej grupy na rynku, na stówę odezwą się starsi znajomi, którzy w Krakowie są już dłuższy czas, na mur beton będzie inauguracyjna najba w akademiku, w którym mieszkasz, czy na mieszkaniu. Dodaj do tego pozostałe 3004 opcje, których nie chce mi się wypisywać, bo i tak byś ich nie przeczytał. Reasumując – musisz wybierać. Tak, tak, życie to sztuka wyborów. Sorry memory, ale nie da rady umówić się ze wszystkimi na piątek i z czegoś musisz zrezygnować. Pamiętaj tylko by nie za często rezygnować z pracy przy projekcie na zaliczenie, bo dość szybko może się okazać, że jesteś w głębokiej… kropce (nie przeklinamy na blogu, bo czyta to moja mama).
To tak tytułem wstępu, na temat niszczycielskiej mocy płynięcia na fali imprezowego haju. W kolejnych częściach poradnika zajmiemy się czymś bardziej przyziemnym, czyli ogarnianiem spraw na uczelni i samą kwestią uczenia się.