Potrzebujesz rad przydatnych w trakcie szukania mieszkania?
Koniec września – gorący okres. Połowie studentów nagle przypomina się, że w tym Krakowie, to trzeba jednak gdzieś mieszkać i na gwałt szukają czegoś. Czegoś co ma 6 ścian, jest tam ciepło i chce się tam wracać nie tylko na kacu. Jak to znaleźć? Służę radą.
Po pierwsze: liczy się tylko Gumtree
Nie ma sensu żebyś przeglądał ogłoszenia na przystankach, budkach z kebabem i klatkach bloków. Są albo nieaktualne od 1410 albo dotyczą stancji – mieszkania z właścicielem. Dają je głównie bezzębne staruszki. Fakt, są miłe i pół-głuche (dzięki czemu nie będą słyszeć orgazmów twojej partnerki), ale zbyt często czuć od nich pleśnią i próchnicą. Poza tym mają abstrakcyjne wymagania, typu wracanie przed 22:00 i zero gości (każdorazowe przemycanie dziewczyny, to męcząca sprawa). To samo tyczy się takich portali jak Współlokator. Jeśli chcesz aktualnych w miarę sensownych ogłoszeń, to tylko Gumtree, całą resztę możesz sobie odpuścić ze spokojnym sumieniem.
Po drugie: agencja to o jeden czynsz za dużo
Nawet jeśli twoim starym jest Solorz, po dobrym posiłku podcierasz się stuzłotówką i nie wyobrażasz sobie wyjść na miasto dwa razy w tych samych butach, to odpuść sobie korzystanie z usług agencji nieruchomości. Wynajmując mieszkanie przez pośrednika polecisz na starcie trzy czynsze – za pierwszy miesiąc, kaucja i prowizja. W zależności od wielkości/standardu mieszkania i tego czy bierzesz je sam, czy z kumplami, na starcie będziesz musiał wypluć od 1500 do 6000 złotych. Dużo, co? No właśnie, a w Krakowie jest tyle klubów, w których można by przemelanżować tę flotę.
Po trzecie: kamienica to nie blok
Jeśli jesteś świeżakiem i tyle co wyleciałeś spod spódnicy matki, to strzeż się kamienic! Ja jako niekwestionowany samiec alfa, od razu po przyjeździe do Krakowa wynająłem pokój przy Galerii Krakowskiej (w kamienicy rzecz jasna). W końcu gdzie miałem mieszkać, jak nie w centrum, co? Tak mi przemroziło tyłek, że po tej przygodzie na trzy lata przeniosłem się do akademika.
Kamienice kuszą, bo za mieszkanie przy rynku (w sensie za czynsz) zapłacisz tyle samo, co za dwa razy mniejsze na Olszy, ale jest DUŻE “ale”. Najczęściej mieszkania w kamienicach ogrzewane są elektrycznymi piecami kaflowymi. Ciągnie to prądu tyle co fabryka mleka, a jest cholernie nieefektywne. Możesz grzać dzień i noc, a i tak nie ma szans, żebyś chodził po mieszkaniu bez kurtki i kalesonów. No i w okolicach marca dostaniesz spóźniony prezent gwiazdkowy – wyrównanie rachunku za prąd. Jeśli w tym czasie nie załapałeś jakiejś lepszej roboty, to będziesz w wielkiej, czarnej… wiesz czym.
Po czwarte: Bieżanów to nie śródmieście
To też się tyczy nowych w Krakowie. Uważaj na ogłoszenia typu “Zielony Bieżanów”, “Cichy Ruczaj”, “Spokojne Czyżyny”, czy “Mieszkanie w centrum (Huty)”. Właściciele będą wkręcać, że te dzielnice są świetnie skomunikowane, jeździ nocny, a w ogóle to rzut beretem do rynku i co najważniejsze – na osiedlu jest monopolowy. Wiem, że może ci się to nie mieścić w głowie, ale w Krakowie na każdym osiedlu jest monopolowy, a z każdej z tych dzielnic pod Bagatelę będziesz jechał pół godziny. Jeśli oczywiście poruszasz się MPK przed 8 i po 20. W każdym innym wypadku podróż zajmie ci dwa razy tyle. Reasumując, jeśli Kościoła Mariackiego nie chcesz oglądać tylko na pocztówkach, to wystrzegaj się lokalizacji, które autobusy mają na rozkładach jako końcowe stacje.
Po piąte: współlokatorzy też są ważni
Załóżmy, że znalazłeś samodzielny pokój w mieszkaniu z ogrzewaniem miejskim na Floriańskiej. Właściciel umrze w przyszłym tygodniu, więc nie brał od ciebie kaucji, a wynajem kosztuje cię 5 stówek za miesiąc już z mediami. W pokoju masz tyle miejsca, że możesz jeździć na desce i grać w piłkę nożną jednocześnie i w ogóle żyć nie umierać. Jest tylko jeden malutki, malusieńki problem – współlokatorzy.
Jeśli masz mega mieszkanie, tyle, że z bandą brudnych przygłupów, to nie warto. Serio. Brudne talerze, z resztkami jedzenia i muchami krążącymi wokół nich w całej kuchni, doprowadzą cię do szału. Nieustanne jabol-punkowe imprezy, podczas których stracisz 6 pendrive’ów i cała kolekcję czystych skarpet sprawią, że znienawidzisz melanż. Tępe blachary, kwieciście opisujące swoje przygody oralne z obcokrajowcami w cieniowym kiblu, obrzydzą ci relacje damsko-męskie. Wyjdzie na to, że (nie daj Boże) więcej czasu spędzasz na uczelni, niż we własnym mieszkaniu, bo najzwyczajniej w świecie nienawidzisz tam przebywać i od dawna myślisz o wyprowadzce.
Jeśli o czymś zapomniałem, chcesz coś dodać, to nie krępuj się – komentarze stoją przed tobą otworem. Niech potomni mają coś po nas i nie popełniają błędów, które my zrobiliśmy.