Dawno nie było już “Śniadania Mistrzów”. Nie żebym przestał jeść lub wstawał o 13:00 i zaczynał dzień od obiadu. Nie, nie, co to, to nie. Po prostu od ostatniego śniadania z Subwayem nie jadłem nic na tyle ciekawego/wyjątkowego, żeby Wam to pokazać. Aż do wczoraj. Spotkałem się z moją dobrą koleżanką, żeby pogadać o interesach i podsumować ile jeszcze złotóweczek zostało do tego miliona (jak wiecie, już nie dużo, ale wciąż więcej niż mam w kieszeni).
Poszliśmy do jednej z lepszych (a na pewno najbardziej wylansowanych) śniadaniowych miejscówek w Krakowie, czyli do…
Charlotte na Placu Szczepańskim
Nie wątpliwą zaletą Szarlotki jest fakt, że dają śniadanka od 7:00 do 23:00. Dobra opcja dla osób pracujących na nocną zmianę i wszystkich szalonych imprezowiczów, wstających gdy już się ściemnia. Ceny są ciut wyższe, niż w innych krakowskich kawiarniach, ale warto dla atmosfery, wystroju i pieczywka. Bo musicie wiedzieć, że pieczywko pieką sobie sami, na miejscu i jest baaardzo dobre.
Zazwyczaj będąc tam brałem coś na słodko – albo croissant albo bułeczki i chlebuś z jakimś smarowidłem (mus malinowy i biała czekolada wymiatają!). Tym razem chciałem coś na słono.
Omlet z szynką i czerwona herbata
Nie wiem na czym to polega, ale w domu sobie nigdy takiego omleta nie umiem zrobić… Nie wiem czy mam krzywe ręce, koślawe nogi, czy po prostu złe jaja (jakkolwiek to brzmi). W każdym razie w Szarlotce omlecik był pierwsza klasa. To zielone mogliby sobie darować i dać zamiast tego pomidora, ale niech im będzie.
To co widzicie po lewej to herbatka. Miała być czerwona. Nie jestem dyplomowanym artystą, ale dla mnie to brązowy. Cóż, może to jak z tym mydłem “Biały Jeleń”, które nazywane jest szarym mydłem, a w rzeczywistości ma żółty kolor. “Niezbadane są pomysły marketingowców” jak to mawia Urząd Ochrony Konsumenta. Aczkolwiek, gdybyś wiedziała (lub wiedział – bo wiem, że z trzech chłopaków też mnie czyta) skąd to nazewnictwo, to dawaj do komentarzy.