Święta, święta i zamiast talii osy, dupa słonięta. Czy jakoś tak. Barszcz wypity, uszka odgryzione, poliki wycałowane, hajsik przytulony. Aby tradycji stało się za dość, w pierwszy pracujący dzień po świętach należy pognać co tchu w płucach do sklepów. Bo wyprzedaże, bo obniżki, bo promocje. W gąszczu nikomu niepotrzebny pierdół tańszych o złotówkę czają się zasadzki, niebezpieczeństwa i spoceni ludzie.
Jak po bożemu ich ominąć i zrobić zakupy jak szef, a nie jak lama? Oczywiście bardzo prosto.
1. Miej galerie cudze przede mną. Wybranie się na poświąteczne wyprzedaże, do centrum handlowego, które jest najbliżej/które najlepiej znasz, nie zawsze jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza jeśli to najpopularniejszy obiekt w mieście/usytuowany w centrum. W Galerii Krakowskiej w „zwykłe” dni są tłumy, a po jakiejkolwiek dłuższej przerwie są TŁUMY. Odpuść i pojedź do jakiejś handlówki na obrzeżach, gdzie nie zaglądają przypadkowi turyści.
2. Nie będziesz jeździł po obiedzie nadaremno. Jeśli nie chcesz skruszyć zębów zgrzytając nimi w kolejce do wejścia, przebieralni i kasy, to wyrusz na zakupy przed południem, a nie po, jak większość. Najlepiej koło 11, gdy ciuchy jeszcze nie walają się po podłodze, tylko wiszą ułożone według rozmiarów na wieszakach, a ekspedientki nie wypowiadają nazwy najstarszego zawodu świata w myślach, przed udzieleniem odpowiedzi na Twoje pytanie.
3. Pamiętaj abyś szatnię na okrycie wierzchnie święcił. Pozbądź się kurtki, czapki, rękawiczek i szalika. Nie żałuj tej trójczyny i zostaw zbędną odzież tam, gdzie jej miejsce. Taszczenie tego ze sobą po wszystkich sklepach albo, nie daj boże, ściąganie i zakładanie za każdym razem, gdy chcesz coś przymierzyć jest gorsze, niż odrastające włosy w nosie.
4. Czcij gotówkę swoją i karty płatnicze swoje. Obniżka o 10%, to nie obniżka. Przecena z 249,90zł na 229,90zł, to nie przecena. Już lepiej było kupić tę kurtkę od razu po ukazaniu się kolekcji, a nie teraz brać wymiętoloną za 2 dyszki mniej. Nie daj się omamić napisem „SALE”. Sale to były w szkole od wuefu.
5. Nie wkręcaj sobie, że nie potrzebujesz przymierzyć. To, że wszystkie spodnie z Bershki masz w rozmiarze 32 nie znaczy, że gacie w Zarze z takim numerkiem też będą na Ciebie pasowały. A już na pewno nie w H&M! Wiem, że nie chce Ci się 27 raz stać w kolejce, rozsznurowywać butów i ściągać spodni, ale lepiej zrobić to po raz kolejny, niż po przyjściu do domu dowiedzieć się, że sztruksy, których tyle się naszukałeś, jednak są za małe. I wyglądasz w nich jak po młodszym bracie.
6. Nie zabijaj. Się. O byle gówno. Stań przed lustrem w tym t-shirce z jednorożcem, i zadaj sobie jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie – „czy naprawdę chcę to mieć?”. Nie raz widząc stertę ciuchów ometkowanych „-50%” brałem co popadnie w euforycznym szale, po czym dochodziłem do kabiny w przymierzalni i doznawałem olśnienia. Wewnętrzny głos rozsądku klepał mnie po twarzy mówiąc „synu, trzymasz w rękach syf najgorszego sortu, w którym będzie ci wstyd nawet wyjść ze śmieciami”.
7. Nie cudzołóż. W sensie nie łóż gdzie popadnie. Jeśli rezygnujesz z oversize’owego swetra, w którym wyglądasz jak Dumbo po nieudanej liposukcji, to nie rzucaj go gdzie popadnie. Daj go jakiejś ekspedientce przy przymierzalni albo zostaw przy kasie, bo kładąc go byle gdzie, zrobisz większy burdel, niż w „Showgirls”.
8. Nie rób bydła. Ani rzucając się na ostatnią koszulę moro za 19,90zł w Twoim rozmiarze, ani kwitnąc w kolejce do kasy. To, że nie udało Ci się kupić po taniości tego, co chciałeś, to Twoja wina. Tak samo jak to, że wrastasz w ziemię czekając, aż kasjer Cię obsłuży. Zacznij zarabiać więcej, to pozbędziesz się takich problemów.
9. Nie miej fałszywych potrzeb przeciwko skarbonce swojej. Przy kasie dowiesz się, że jeśli weźmiesz jeszcze 15 rzeczy, to 16-sta będzie gratis. De facto okaże się, że zapłaciłeś za to, co naprawdę chciałeś kupić 3 razy więcej, niż przed przeceną, ale wiele osób się na to łapie. Bądź czujny. Nie daj się zwieść. Podążaj za brzdękiem monet w swojej świni-skarbonie.
10. Ani złudzeń, że nie potrzebujesz paragonu. Potrzebujesz i to jak cholera! Wszystkie ciuchy podlegają wymianie bądź naprawie, jeśli są wadliwe, a ciuchy z wyprzedaży bywają wybrakowane częściej, niż poza nią. Tu przetarcie na zgięciu, tam urwany guzik i bez paragonu będziesz mógł w nich już jeździć tylko na sobotnie zakupy, więc nie kozakuj wyrzucając rachunek za siebie po odejściu od kasy, tylko schowaj w portfelu.
Amen.
autorem zdjęcia w nagłówku jest twicepix