Close
Close

5 sposobów na obrażenie kogoś pod przykrywką komplementu

Skip to entry content

Zaczął się grudzień i krokami Guliwera w Krainie Liliputów zbliżają się Wigilie firmowe. Imprezy pracownicze są super, bo można się najeść i upić za hajs pracodawcy. Jest z nimi tylko jeden problem – trzeba udawać, że nie przyszło się tam wyłącznie po to, żeby się najeść i upić za hajs pracodawcy. I może jeszcze jeden – jak już się najesz i upijesz, trzeba pilnować się, żeby tej pracy nie stracić. Wszelkie Wigilie niestety są wydarzeniami podwyższonego ryzyka, bo nic tak nie doprowadza do mordobicia jak składanie szczerych życzeń ludziom, którym szerze życzyłbyś hemoroidów.

Jak nie doprowadzić do dyscyplinarnego zwolnienia z pracy, jednocześnie pozostając w zgodzie ze sobą i z żarliwą nadzieją, że przełożona dostanie zespołu jelita drażliwego, a przynajmniej opryszczki? Śpieszę z pomocą, poniżej znajdziesz kilka sposobów na obrażenie kogoś po przykrywką komplementu. Każda z wymienionych komplemento-obelg została sprawdzona w warunkach bojowych i zatwierdzona przez Instytut Nienawiści Do Współpracowników, a także Akademię Przetrwania Na Etacie.

Niezły samochód, wygląda jak nowy

Działa tylko w momencie, jeśli gość z którym rozmawiasz faktycznie ma nowy samochód. Najlepiej jeśli właśnie odebrał go z salonu. Momentalnie zacznie doszukiwać się w nim ukrytych wad i mikrouszkodzeń, i dopóki czegoś nie znajdzie (albo nie wmówi sobie, że znalazł), nie zaśnie spokojnie. Komplemento-obelga „jak nowy” działa nie tylko z autami, ale z każdą rzeczą, którą można kupić z drugiej ręki. Z butami też.

W tej sukience wyglądasz całkiem szczupło

Z mocnym akcentem na „W TEJ”. Tego typu tekst, zwłaszcza na oficjalnej imprezie, działa jak niekontrolowana biegunka – adresat krzyżuje nogi i próbuje uciec. Sugerowanie, że dane ubranie kryje nadwagę, która na co dzień jest widoczna jak resztki szpinaku między zębami, działa podwójnie jeśli laska jest sinieglką. Niestety, nie sprawdza się w przypadku mężczyzn.

Ale schudłaś, prawie nie widać, że masz wiszącą skórę

Schemat „udaję, że Cię doceniam, ale tak naprawdę wyjaskrawiam Twój defekt” jest jednym z najskuteczniejszych i w dodatku można nim urazić obie płcie. Na przykład „świetnie zamontowałeś ścianki działowe, prawie nie widać, że mieszkasz w ruderze” albo „nieźle tańczysz, prawie nie widać, że masz dwie lewe nogi” lub „świetna podróbka Gucci, prawie nie różni się od oryginału”. Pamiętaj, „prawie” jest tu słowem-kluczem.

Jak na stażystę nawet nieźle

Komplemento-oblega, którą można adaptować niemal do każdej grupy społecznej i zawsze wywołuje u adresata poczucie bycia gorszym. Jeśli osoba, którą chcesz obrazić nie przynależy do żadnej charakterystycznej grupy, zawsze możesz odnieść się do jej płci. Na dobrą sprawę „jak na kobietę nawet nieźle prowadzisz” jest chyba nawet bardziej uszczypliwe, niż „jak na blondynkę”.

Fajne, a czym się zajmujesz na poważnie?

Na koniec pocisk wycelowany we wszystkich ludzi z pasją. Jeśli ktoś z iskrą w oczach opowiada Ci o tym, że zajmuje się fotografią, wizażem, bądź gra na bębnach, doceń jego hobby. Powiedz, że to, co robi jest świetne i od razu spytaj czym się zajmuje na serio. Jasno zasugerujesz mu, że to, o czym opowiadał Ci przez ostatnie 30 minut, jest infantylne i nie wypada tracić na to czasu w dorosłym życiu. Tym sposobem możesz urazić zarówno blogerów, pracowników agencji reklamowych, jak i instruktorów zumby.

Powodzenia!

(niżej jest kolejny tekst)

Bez czego Wielkanoc we Francji by się nie udała?

Skip to entry content

Nie powiem nic odkrywczego, ale w Paryżu naprawdę da się żyć. Dzień jest długi, deszcz nie pada nawet gdy prognoza zapowiada coś innego, jedzenie jest dobre, wino tanie i wszędzie da się dotrzeć komunikacją miejską. Która faktycznie działa i w porównaniu do cen w Londynie jest tania. Człowiek ma wrażenie, że mógłby usiąść na trawie i siedzieć, aż się ściemni. A jak się ściemni pójść do kawiarenki i dalej siedzieć. Ogólnie siedzieć. Siedzieć, przegryzać coś dobrego, popijać coś lepszego i zapomnieć o głodzie w Indiach, dziurze ozonowej i aktualizacji Androida.

Zasadniczo właśnie tak wyglądają moje tegoroczne Święta Wielkanocne, jednak nie byłyby tak udane, gdyby nie…

 

Ślimaki

Cześć ludzi się ich boi, część uwielbia. Ta pierwsza grupa to ci, którzy nigdy ich nie próbowali. Z zalewą z masła, czosnku i pietruszki i ze świeżą bagietką są jedną z najlepszych przekąsek. Intensywne w smaku, sycące i banalne do przygotowania. Żałuję, że tak rzadko wpadam na nie w Polsce.

Paryż - ślimaki (1)

Paryż - ślimaki (2)

Paryż - ślimaki (3)

 

Veliby

Moja ulubiona forma przemieszczania się po mieście. Rejestracja w systemie trwa niecałe 5 minut, całodniowy „bilet” kosztuje 1,70 euro, a stacje gdzie możesz je zostawić są średnio co 700 metrów. Rowerki są solidne, dostosowane do jazdy po mieście (przerzutki, koszyk, światła/stroboskop) i na bieżąco naprawiane. I przede wszystkim jadąc na nich możesz cieszyć się miastem i podziwiać widoki, a nie kisić w metro. Czekam na dzień, w którym w Krakowie będzie równie funkcjonalna sieć rowerów miejskich.

Paryż - Veliby

DSCN8044

 

Ogród Luksemburski

Ogród jest zachcianką Marii Medycejskiej – drugiej żony i wdowy po Henryku IV. Ma ponad 220 000 m2 i poza Montmartre jest moim ulubionym miejscem w Paryżu. Jest w nim obezwładniająco-rozleniwiająca atmosfera, która sprawia, że rozkładasz na chwilę koc, żeby odpocząć i ugasić pragnienie winem i okazuje się, że minęły 2 godziny. Zatrzymujesz się na moment popatrzeć jak dzieciaki puszczają statki na wodzie i mijają kolejne 2. Zagadujesz publiczność pytając na czym polega gra w bule i dzieje się to, co wcześniej. Wychodzisz z parku i orientujesz się, że minął cały dzień.

Paryż - Ogród Luksemburski (3)

Paryż - Ogród Luksemburski (7)

Paryż - Ogród Luksemburski (5)

Paryż - Ogród Luksemburski (4)

Paryż - Ogród Luksemburski (8)

Paryż - Ogród Luksemburski (9)

Paryż - Ogród Luksemburski (6)

Paryż - Ogród Luksemburski (12)

Paryż - Ogród Luksemburski (13)

Paryż - Ogród Luksemburski (11)

Paryż - Ogród Luksemburski (14)

 

Wino z czerwonym grejpfrutem

Lekkie, słodkie i orzeźwiające. Ktoś wie, czy można je dostać w Polsce?

Paryż - napój grejfrutowy

 

Zupa cebulowa

Tej Wielkanocy jajka na 13 sposobów musiały ustąpić zupie z 5 knajp. Cebulowa, cebulowa, cebulowa. Codziennie cebulowa. Jadłem ją wielokrotnie u nas i nigdy nie zdobyła mojej sympatii. Poszedłem z mamą do pierwszej lepszej restauracji i z miejsca zostałem fanem. Jeśli wydaje Ci się, że nic nie przebije grzanek z serem Twojej babci, to musisz spróbować tego. Pycha.

Paryż - zupa cebulowa (1)

Paryż - zupa cebulowa (6)

Paryż - zupa cebulowa (7)

 

Słodkości?

Święta bez ciast, ciastek, ciasteczek, babek i placków to nie święta. Dlatego pokupowaliśmy tuziny słodkości w pobliskiej cukierni i… wszystkie zeżarłem. Tak, przyznaję się bez bicia, zanim opamiętałem się i przeleciało mi przez myśl, że mógłbym zrobić zdjęcie albo przynajmniej zostawić coś na potem stół był pusty. A na 26-tych urodzinach obiecywałem sobie, że nie będę się obżerał. Nie udało się. Znowu.

Jedyne co mnie pociesza, to myśl, że Wy też nie mogliście się opanować i rzuciliście się na serniki i mazurki jak rolnicy na dopłaty z Unii. Było tak, co?

„Hardkor Disko” – niesiemy dla was niewypał

Skip to entry content

hardkor disko - głeboki off - krzysztof skonieczny - recenzja

Słyszałaś o nim od koleżanek. Że ciacho, że ogier, że 3 razy z rzędu to standard. Że brutal i mazgaj, że i delikatnie, i na ostro, że łechtaczkowy to samym wzrokiem.

Oglądasz jego zdjęcia w sieci. Ma w oczach to coś. Coś, co najłatwiej można nazwać „będziesz miała problemy z chodzeniem”. Chcesz mieć problemy z chodzeniem. I siniaki. I szorować się druciakiem, żeby zmyć jego zapach. Chcesz to poczuć na własnej skórze. Bez metafor.

Umawiacie się na przyszły tydzień. Zastanawiasz się, czy włożyć koronkowe bokserki, proste stringi, czy w ogóle nie zakładać majtek. Odliczasz dni.

Jest piątek. To dziś. Masz być w hotelu w centrum miasta punkt 20:00. Od rana jesteś przesadnie pobudzona. Mylisz prawą z lewą, portiera z szefem i spółkę ze spółkowaniem. Jesteś nakręcona jak pozytywka, ale zastanawiasz się czy przypadkiem nie podkoloryzowałaś rzeczywistości. Czy nie masz zbyt dużych oczekiwań. Czy to aby nie, tylko ładne zdjęcia w sieci. Wahasz się, ale idziesz. Sprawdzisz to.

Wchodzisz. Jesteś w pokoju. Jest tajemniczo. Przedmioty sprawiają wrażenie nowych, nieodkrytych, mimo, że nie widzisz ich pierwszy raz.  Migoczące światło z lampki za wielkim łóżkiem rytmicznie rozjaśnia półmrok, ale i tak nie widzisz jego twarzy. Myślisz o łóżku. W sposób, o którym nie chciałabyś rozmawiać ze swoja matką. Czujesz mrowienie. Tam, gdzie na co dzień miewasz majtki.

Zaczynacie grę. Wymiana spojrzeń, gestów, muśnięć. Gryzie Cię w kark. Z Twojego ściśniętego gardła bezwiednie wydobywa się jęk. Chcesz więcej. Ściągasz mu koszulkę. Zrywa z Ciebie spódnicę. Jesteście niemal nadzy, a nie zamieniliście jeszcze słowa. Czujesz chłód i dystans, ale mimo to nie przestajesz. Chcesz wiedzieć dokąd Cię to doprowadzi.

Czujesz jego język. Tam, gdzie wcześniej czułaś mrowienie. Wie co z nim zrobić. Wie dość dobrze. Chcesz, żeby poczuł Twoje usta. Tam, gdzie krew odpływa mu z mózgu. Chcesz, żeby poczuł je bardzo dobrze.

Oddech przyśpiesza, źrenice się powiększają, ruchy zaczynają być coraz bardziej gwałtowne. Jest miło. Ale miło to za mało, ta gra wstępna trwa już za długo. Chcesz więcej. Jesteś gorąca, jesteś wilgotna, jesteś gotowa. Jesteś gotowa poczuć go w sobie. Albo to się stanie teraz, albo właściwy moment minie i nie będziesz chciała nawet na niego spojrzeć. Karty na stół. Wszystko albo nic.

Wie, że ruch jest po jego stronie. Że czas na wielki finał.

Mocno Cię popycha i rzuca na łóżko jakbyś była rzeczą. Zanim zdążysz poczuć, że podoba Ci się ta brutalność, jednym ruchem obraca Cię na brzuch i ciągnie za włosy, krzycząc, żebyś się wypięła. Czujesz ten krzyk na karku, czujesz jego wzrok na plecach, czujesz to ciepło na pośladkach. Napinasz mięśnie i walczysz ze swoim ciałem, żeby wziąć choć jeden głębszy oddech, zamiast serii płytkich i przygotować się na to, co zaraz się stanie.

Ale na to nie da się przygotować.

Jesteś zażenowana, zniesmaczona i czujesz się oszukana, gdy Twój kochanek w ostatnim momencie oznajmia Ci, że się rozmyślił. Że nie ma ochoty. Że to by było na tyle. Wstaje, zakłada ciuchy i mówi, żebyś poszła do domu, bo nie jest w nastroju. Nie jest w nastroju na właściwą część dzisiejszego wieczoru, do której przygotowywał Cię prawie półtorej godziny. Miałaś dostać bombę, która Cię rozsadzi, a otarłaś się o niewypał. Oszust.

Takie właśnie jest „Hardkor Disko”. Bez części właściwej, która nadawałaby mu sens.