Jestem dużym entuzjastą rowerów i uważam je za najlepszą formę transportu miejskiego. Jak już kiedyś pisałem, w tekście propagującym pedałowanie, zanim zdążyłem przywieźć do Krakowa komputer, miałem już tu rower. Dlatego, gdy w Mieście Królów powstała bezobsługowa wypożyczalnia jednośladów – KMK Bike – byłem bardzo podjarany.
Niestety jej pierwsza wersja była totalnie niefunkcjonalna i korzystali z niej tylko radykalni zapaleńcy, nie mający świadomości na co się piszą. Sieć przechodziła kolejne etapy ewolucji, a ja w międzyczasie miałem okazję korzystać z podobnej w Paryżu. I zobaczyć jak to powinno wyglądać. Osobom pracującym przy rozwoju tej krakowskiej niestety nie chciało się zajrzeć za granicę, ale i tak jest lepiej niż wcześniej.
Poniżej 14 najistotniejszych rzeczy, które powinieneś wiedzieć, na temat korzystania z KMK Bike.
1. Trudna rejestracja
To pierwsze i zarazem największe utrudnienie przy korzystaniu z sieci rowerów. Nie możesz zarejestrować się w 3 minuty bezpośrednio na stacji, tak jak jest to rozwiązane we Francji. Nie. Musisz założyć konto przez internet, wpłacić na nie 10zł i czekać. Czekać, aż wpłata zostanie zaksięgowana przez wypożyczalnię. Ktoś kto mieszka w Krakowie może i jeszcze to przeboleje, ale w przypadku turystów, którzy wpadają tu na 2-3 dni, a nie daj boże w weekend, to już jest porażka.
Zupełnie niefunkcjonalne.
2. Brak opłaty za korzystanie w wyznaczonym limicie czasowym
To najmocniejszy plus całej inicjatywy. Nie ma żadnego abonamentu miesięcznego, tygodniowego, ani opłaty dziennej czy startowej. Jeśli tylko przy jednorazowej jeździe trzymasz się limitu czasowego wyznaczonego przez wypożyczalnię, to możesz to robić całkowicie za friko. Tak, możesz korzystać z rowerów zupełnie za darmo.
3. Tylko 20 minut darmowej jazdy
To odnośnie tego limitu czasowego. Cóż, możesz jeździć bezpłatnie tylko przez 20 minut. Dziwi mnie, że tylko tyle bo podobne sieci w innych częściach Europy mają standardowo 30 minut. Może uznali, że Kraków jest mały to tyle wystarczy. Nie wiem. Co prawda, po tym czasie nie ma żadnych przeszkód, żebyś oddał rower do stacji i natychmiast znów go wypożyczył, ale to już jest mocno kłopotliwe z kilku powodów.
4. Stacje tylko w pobliżu centrum Krakowa
Jeśli chciałbyś zapuścić się na Nową Hutę, czy, w przypływie letniej niepoczytalności, na Ruczaj, to oczywiście możesz to zrobić, ale jest jedno duże „ale”. Nie znajdziesz stacji, żeby odstawić rower. Bo ich tam nie.
5. Duża odległość między stacjami
W Paryżu to wygląda tak, że wypożyczasz rower, wsiadasz, jedziesz dokąd masz potrzebę, zsiadasz i zawsze za rogiem znajdzie się jakiś punkt, w którym możesz zostawić sprzęt. U nas jest tak, że wypożyczasz rower, wsiadasz, jedziesz dokąd masz potrzebę i przez 20 minut szukasz stacji, po czym przez kolejne 20 drepczesz do miejsca, w którym chciałeś się znaleźć. Punktów KMK Bike jest zdecydowanie za mało.
6. Brak stacji pod Galerią Krakowską
To zasadniczo tak duża wada jak utrudnienie przy rejestracji i bardzo skutecznie zniechęca do korzystania z wypożyczalni. Jak można nie zrobić punktu w takiej lokalizacji? Przecież tu dziennie przewijają się dziesiątki tysięcy ludzi i to najczęstsze miejsce spotkań w tym mieście, na równi z Bagatelą i Mariackim. Słabo razy milion!
7. Niewielkie opłaty po przekroczeniu 20 minut
Wyżej wymienione kwestie sprawiają, że nie trudno przekroczyć ten limit, zwłaszcza jeśli pierwszy raz jedziesz daną trasą i jeszcze nie znasz rozkładu stacji na pamięć. Na szczęście, jeśli zdarzy Ci się przeholować, to nie ma tragedii. Opłata za kolejne 40 minut to 2zł, za drugą i trzecią godzinę to 3zł, a za czwartą i każdą następną 4zł (właśnie po to była ta wpłata 10zł przy rejestracji). Do przeżycia.
8. Przy każdym wypożyczaniu i zwracaniu dostajesz smsa z potwierdzeniem
To jest mega opcja i to jedyny aspekt, w którym KMK Bike przebija Veliby.
W momencie, gdy wypożyczasz jednoślad, dostajesz smsa z numerem Twojego roweru i szyfrem do zapięcia, które jest przy nim. To zapięcie, to na wypadek, gdybyś chciał skoczyć po mielonkę i przypiąć rower pod sklepem. Albo po pasztet. Gdy zwracasz sprzęt dostajesz esa potwierdzającego, że system zanotował zwrot i informację o ewentualnym koszcie za przekroczenie bezpłatnego limitu. To bardzo sensowne i wygodne i daje gwarancję, że wszystko jest w porządku i nagle nie okaże się, że naliczyli Ci kilka baniek za uprowadzenie sprzetu.
9. Mało rowerów na stacjach w głównych punktach
Przez co jak się napalisz, że jest ładna pogoda i poniesie Cię fantazja, żeby po obiedzie na rynku przejechać się na lemoniadę na Kazimierz, możesz boleśnie zderzyć się z rzeczywistością. Stacje, nawet te w okolicach starego miasta, są małe (średnio po 10 stanowisk) i rowerów na nich też jest mało (pod Bagatelą nie widziałem nigdy więcej niż 5).
10. Dużo uszkodzonych rowerów
Nawet, gdy znajdziesz sobie stacyjkę, gdzie tych rowerów jest 8 (łouł, zacznij grać w Lotto z takim fartem!) i to tak najczęściej połowa z nich nie działa. A to łańcuch zerwany, a to pedały zablokowane, a to dętki przebite. Ewentualnie trafisz na stary niebieski model, z gównianym małym koszyczkiem, do którego nic się nie mieści.
11. Wygodnie się jeździ
Jeśli już trafisz na punkt gdzie są rowery, w dodatku działają i są z nowej linii, no to prawie jakbyś zaklepał sobie miejsce na Powązkach. Jest bardzo wygodnie. Masz 3 przerzutki w zależności czy jedziesz po prostym, pod górkę, czy z górki, hamulce hamują jak trza, do koszyczka zapakujesz siaty z Biedry i siodełko jest mięciutkie. Naprawdę w porządku, nie ma do czego się przyczepić.
12. Nie da się wypożyczyć roweru bez logowania
Za każdy razem musisz wklepać swój numer, pin i numer roweru. Nie jest to jakiś wielki problem, ale mając w pamięci rozwiązanie zastosowane dla stałych użytkowników Velibów – gdzie tylko podchodzisz z kartą do roweru i z miejsca go bierzesz – ma się poczucie, że dałoby się to zrobić wygodniej/szybciej/lepiej.
13. Można wypożyczyć 4 rowery na raz
Również bez dodatkowy opłat, na standardowych zasadach. To jest świetne, gdy wpadają do Ciebie znajomi z innego miasta. Zwłaszcza, gdy uciekł Wam nocny, a chcecie pocisnąć na melanż. Albo wrócić z niego. Tyle, że znaleźć 4 sprawne rowery na jednej stacji, to jak spotkać 2 dziewice w jednym klubie. Rzadko się zdarza.
14. Czy warto?
KMK Bike nie ma racji bytu, jako normalny, stały środek transportu. Przez małą ilość stacji, w dodatku daleko od siebie rozrzuconych, swobodne przemieszczanie się po mieście jest bardzo trudne. Biorąc jednak pod uwagę, że korzystanie z wypożyczalni jest zupełnie darmowe (o ile mieścimy się w 20 minutach), to jest to dobre uzupełnienie tramwajów i autobusów. Oraz niezła opcja awaryjna/koło ratunkowe, gdy coś nam ucieknie albo nasz własny rower nawali.
I tak to trzeba traktować – jako plan b.