wpis jest wynikiem współpracy z Pomorską Regionalną Organizacją Turystyczną
Jakiś czas temu pisałem Wam, że bursztyn zaczyna być towarem deficytowym i w zasadzie staje się droższy od złota. I że wyruszę to sprawdzić i przy okazji zobaczę co Pomorze ma do zaoferowania jesienią. Słowo ciałem się stało, a krakowski smog morską bryzą. W zeszłym tygodniu razem z Karoliną z Charlize Mystery, Karoliną z Old Fashioned Girl, Andrzejem z jestKultury, Asią ze Style Digger i grupą dziennikarzy polecieliśmy do Gdańska powdychać trochę jodu i sprawdzić, czy piasek tak samo wpada do butów we wrześniu jak w okresie letnio-wakacyjnym.
Odpowiedź na to pytanie nurtujące ludzkość od zarania dziejów znajdziecie na końcu relacji, ale po drodze przewinie się też obcy (tym razem bez predatora), złoto, kajdany, kanibalistyczne zdjęcia z kuchni, strzelanie z łuku i przede wszystkim…
Bursztyny za miliony monet
Pierwszym punktem wycieczki była wizyta w studiach bursztynu. W Art 7 i NAC nie tylko oglądaliśmy jak z (z pozoru bezużytecznej i bezwartościowej) bryłki zastygniętej żywicy powstaje biżuteria za tysiące złotych, ale też dali nam się nią pobawić.
Dostałem do ręki taką grudę…
…starłem korę, poszlifowałem jak rasowy murarz-tynkarz-kombajnista…
…zacząłem polerować…
…i gdy sprawdziłem jak mi idzie, okazało się, że przydałoby się jeszcze trochę nad nią popracować…
…i zanim doszedłem do takiej formy, jak widzicie na zdjęciu powyżej, udało mi się ją zepsuć i zaciąć szlifierkę. Cóż, najwyraźniej nie jest mi pisana kariera jubilera. A szkoda, bo…
…wszystkie osoby w jakikolwiek sposób związane z bursztynem potwierdziły, że to w tej chwili jeden z najbardziej dochodowych interesów w naszym kraju. Chińczycy wykupują bez zawahania każdą ilość zrobionej z niego biżuterii za cysterny złotówek, a ceny samego surowego materiału też sięgają niebotycznych kwot. Nie wiedzieć czemu upodobali sobie bursztynowe jajka i dla przykładu, bryła na takie jajo, która dopiero będzie czyszczona i szlifowana, kosztuje 4 000zł. Natomiast już gotowe, wypolerowane jajeczko to kasa rzędu 20 000zł. U producenta. W sprzedaży detalicznej jeszcze więcej.
Natomiast, za to co mam na sobie można by kupić naprawdę niezłe auto albo dwa tuziny Polonezów. Swag, co?
Jeszcze bardziej lansiarsko byłoby grać w szachy mając…
Zestaw za równowartość kawalerki w Krakowie
Który widzieliśmy w Muzeum Bursztynu w Gdańsku.
Człowiek od razu nabiera ochoty na bardziej intelektualne sporty. I choć nie można powiedzieć, że…
…papierośnica, czy barometr z klejnotów morza nie zwracają uwagi lub, że…
…przybornik małej gwiazdy rocka z materiału, który powstał 40 milionów lat temu nie robi wrażenia, to…
…eksponatem, który faktycznie składał usta do wypowiedzenia “ŁOUŁ!”, jest obcy! Nie pasjonuje mnie zbieractwo i jako dzieciak też nie miałem zajawki na kolekcjonowanie figurek z Kinder Niespodzianki, czy kompletowanie kolekcji słoni, no ale takie rękodzieło, to bym sobie postawił na półce. Żeby strzegło od akwizytorów i ulotkarzy.
Zresztą nawet…
…Elton John i Lech Wałęsa mówią, że statuetki z bałtyckiego złota są spoko. Nie śmiałbym się kłócić z gościem, który robił muzykę do “Króla Lwa”. Jeszcze w komitywie z posiadaczem najcharakterystyczniejszego wąsa skazałby mnie na…
…zakucie w kajdany. I o ile przez 5 minut jest śmiszno i można się powygłupiać, to po kwadransie jest już średnio i zastanawiasz się jak to możliwe, że ręce mogą być tak ciężkie. Nie chcę wiedzieć co się dzieje po całych dniach, które spędzali tam niegdyś gdańscy mieszczanie za niewielkie przewinienia.
Gdy już nas rozkuto poszliśmy na regionalną szamę i tu też nie mogło braknąć bohatera wycieczki. Tak jest, mieliśmy…
Bursztynowy obiad
Zupa z ryb bałtyckich z kasztanowymi kluskami gotowana na bursztynowej nalewce na pierwsze…
…łosoś ze słonecznikiem w sosie bursztynowo-różanym na drugie…
…i melon z esencją bursztynową na deser.
Jak widzicie ze skamieniałej żywicy nie tylko robi się biżuterię, papierośnice, kremy i używa się jej do pokazów pirotechnicznych, ale i można ją jeść. Dzień dłużej na Pomorzu i zaryzykowałbym stwierdzenie, że ma więcej zastosowań, niż krem Nivea. Który nadaje się niemal do wszystkiego.
Pozostając w klimacie spożywczym, to o ile obiad nam podano i posmyrano za uchem, tak przy kolacji o pożywienie musieliśmy zadbać sami wpadając na…
Wegetariańskie warsztaty kulinarne
Trochę obawiałem się gotowania w Atelier Smaku, bo jestem zadeklarowanym mięsożercą, a żadna z potraw, którą mieliśmy przygotować nie zawierała w przepisie zwierzątka. W związku z tym, jako ostatnią deskę ratunku przewidywałem…
…przyrządzenie jednego z uczestników. Myślicie, że z grilla w oprawie świeżych tzatzików byłaby smaczna?
Niestety okazało się, że nie da rady ogłuszyć człowieka plastikową łopatką do placków i jestem skazany na same warzywa.
Zrobiliśmy krem z dyni, papryki faszerowane kapustą i prawdziwkami, pastę z marchewki, czipso-frytki z jakiegoś owocu, którego nie pamiętam, naleśniki z melonem i ja osobiście i własnoręcznie upiekłem pasztet z grochu (kozacki pasztet z grochu!). I wiecie co? Jakkolwiek niewiarygodnie to brzmi, to wszystko było pyszne i baaardzo sycące, mimo, że nie było tam grama mięsa. Podobno sekretem są przyprawy. Możliwe. Co by to nie było, to wegetariańskie żarcie było na tyle dobre, że poważnie zastanawiam się nad zrezygnowaniem ze świnek, krówek i kurczaczków. Na miesiąc.
Gdyby jednak eksperyment się nie udał, to opanowałem nową umiejętność, która pomoże mi nakłaniać uciekające pożywienie do współpracy. Mianowicie…
Nauczyłem się strzelać z łuku
W Faktorii w Pruszczu Gdańskim, która niegdyś zamieszkiwana była przez Gotów…
…i od 2 000 lat wstecz do XIX wieku pełniła rolę centrum handlowego. Tylko bez wózków na 2zł, bramek na podczerwień i drzwi na fotokomórkę. Za to z możliwością negocjacji ceny. Wszystko dzięki temu, że w przeszłości Pruszcz Gdański znajdował się nad jeziorem lagunowym, gwarantującym bezpośrednie połączenie z morzem. Tym samym, stanowił jeden z końcowych punktów na szlaku łączącym bursztynonośne wybrzeża Bałtyku z terenami Cesarstwa Rzymskiego.
I jak głosi legenda (stworzona przeze mnie), najlepsze interesy ubijało się mając za plecami…
Wschód słońca!

Mimo, że piasek wpadał do butów jak w środku lipca, to warto było zwlec się z łóżka, żeby zobaczyć ten widok. Zabrzmię jak Paulo Coelho, ale wschody słońca mają w sobie coś z poezji.