
Kilka miesięcy temu pisałem o tym jak być oryginalną szafiarką, bo męczyło mnie to, że wszystkie blogi modowe wyglądają niemal identycznie, a szczytem kreatywności jest dobranie niepasującego t-shirta do dżinsów. Z blogami kulinarnymi jest nie lepiej, a na dobrą sprawę to gorzej.
O ile wszystkie pamiętniki z „fashion” w nazwie były wtórne, ale nie dało się nie zwrócić uwagi na autorkę, o tyle blogi zahaczające o gastronomię są tworami widmo, na których twórcę można znaleźć jedynie w zakładce „o mnie”. Choć i tam nie zawsze. 99% kulinarek zupełnie nie pojawia się na swoim blogu w żadnej formie, a ich treści kompletnie nie różnią od tych z portali z bazą anonimowych przepisów, przez co większość użytkowników trafiając do nich nawet nie wie, że jest na blogu.
Jak to zmienić i być oryginalną blogerką kulinarną? Jest na to kilka całkiem prostych sposobów.
Zrób sobie selfie z gotową potrawą
To jest tak proste i oczywiste, że nie mam pojęcia czemu wszyscy tego nie robią.
Jeśli pod koniec każdego przepisu wrzucisz fotę z gotowym daniem i swoją facjatą, to ogarniasz dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze czytelnicy dowiedzą się jak wyglądasz, zapamiętają to i będą Cię kojarzyć i Twojego bloga (a przynajmniej będą mieli pewność, że nie są na jakimś losowym agregacie). Po drugie, to niezły sposób na zaangażowanie czytelników i prowadzenie dwustronnej komunikacji – zrób z tego Waszą wspólną zabawę i zachęcaj ich do tego, żeby w komentarzach wrzucali swoje selfie z efektem gotowania z Twojego przepisu.
Podaj zastosowanie przepisu
Też banał, a widziałem ten patent jednocyfrową liczbę razy.
Jestem facetem, niestereotypowym, ale facetem, który nie pochodzi z rodziny wybitnych kucharzy, a mój stary nie jest Gordonem Ramsayem. Nie wiem czy krokodyl z papają, mango i orzechami pekan jest raczej na kolację, czy na obiad, czy może to przystawka. I czy jeśli uznam, że to nadaje się na obiad i zrobię według Twojego przepisu to czy się najem, czy będę musiał ugotować jeszcze 3 inne dania. I czy to dobre na 50-tą rocznicę ślubu, czy raczej jako codziennie nieporuszające nieba i ziemi żarło. A chciałbym wiedzieć.
Opowiedz historię dania
Ostatnie nie wymagające głębszej przekminy, a potem lecimy z wariactwami.
Rzadko (w ogóle?) zdarza się, żeby jakaś blogerka przed podaniem przepisu opowiedziała ciekawostki związane z daną potrawą. Skąd pochodzi jej nazwa? Kto ją wymyślił? Jak trafiła do Polski? Która gwiazda hollywoodzka miała po niej zgagę? Czy rośnie od tego penis? Pomijając fakt, że to bardzo cenne informacje, to odróżniają Cię od szarej masy, która w kółko klepie skład i sposób przyrządzenia. I nic poza tym.
Gotuj w nietypowych miejscach
Każdy poza bezdomnymi i arabskimi szejkami ma w domu kuchnię (ci drudzy mają ja w osobnym budynku). Ludzie mają w dupie, że pół dnia szorowałaś blat do zdjęć i kupiłaś lampy naświetlające za półtora tysia, żeby Twoja kuchenka gazowa wyglądała jak z katalogu IKEA, bo każdy albo taką ma albo taką widział. Za to dostanie wytrzeszczu oczu, jeśli zrobisz sobie zdjęcia jak przyrządzasz posiłek na Giewoncie albo na plaży na Bali. Albo chociaż na dworcu główny w swoim mieście. Albo na przystanku autobusowym. Nawet gotowanie na dachu bloku zrobi wrażenie. Byle gdzie indziej niż WSZYSCY.
Ukierunkuj się na jedną kuchnię
Raz, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, a dwa, że skupienie się na jednym regionie dużo łatwiej pozwoli Ci osiągnąć rozpoznawalność i zdobyć miano eksperta. Do kogo przyszłabyś po przepis na mistrzowskie burrito do „Ania gotuje i bloguje”, czy „Kulinarny Meksyk”? I kogo z nich byś zapamiętała?
Przyjmij kreację
W sensie nie żebyś się ubrała w czystą sukienkę i bolerko, tylko stworzyła swoją kreację blogowo-artystyczną.
Kojarzysz „Wulgarny Poradnik Kulinarny”? Jeśli nie, to zajrzyj do nich, jak tylko skończysz ten akapit. Twórcy przyjęli, że będą używać słów jako przecinków między „kurwami” i rzucają mięsem jak w dobrze prosperującej rzeźni. Ich przepisy noszą takie nazwy jak „gulaszowa spierdolina wykwintności”, „mięsne kajdany gwałtu tarczycy”, czy „pomidorowy gar obfitości budżet level janusz”, a kuchmistrz przygotowujący je każe się tytułować mianem Szefa Kuchni Skurwysyna. I czytelnicy to pokochali!
Nie musisz lecieć do Ameryki Południowej po przyprawy, żeby być oryginalnym i zauważonym. Możesz odkryć schabowego z frytkami po raz stutysięczny trzeci, bylebyś to zrobił w sposób, na który nikt jeszcze nie wpadł. Na przykład przebierając się za średniowiecznego arystokratę i pisząc wszystkie przepisy staropolszczyzną.
Oprzyj swojego bloga o motyw z kultury
Tutaj za przykład podam najoryginalniejszą kulinarkę jaka funkcjonuje w naszej blogosferze – Paulinę Wnuk z „From movie to the kitchen”. Jak można wywnioskować z nazwy, Paulina gotuje potrawy, które wcześniej pojawiły się w filmach. Paszteciki dyniowe z „Harry’ego Pottera”, ciasto weselne z „Gry o tron”, czy gulasz jagnięcy z suszonymi śliwkami z „Igrzysk Śmierci”. I mimo, że wykorzystałem 2, góra 3 z jej przepisów, to wchodzę na każdy nowy, bo myśl przewodnia bloga jest tak interesująca, że szkoda mi jakiś pominąć.
Nie namawiam Cię, żebyś teraz założyła „From videogames to the kitchen”, czy „From songs to the kitchen”, ale pomyśl o równie rozległym, a jednak osadzonym w jakimś kontekście temacie. Na przykład „Dania dawnych Habsburgów”, „Fantasy na talerzu” albo „Między Guantanamo a Wronkami – najlepsze przepisy kuchni więziennej”.
Stwórz maskotkę bloga
Tak jak Danio ma Małego Głoda, a Orange Serce i Rozum, Ty u siebie na blogu też możesz mieć bohatera marki, który będzie Ci pomagał/przeszkadzał w gotowaniu albo testował gotowe dania. To może być fikcyjna postać, Twoja świnka morska, kot albo nawet mąż, byleby był osadzony w jakimś kontekście nawiązującym do tego co robisz. Jeśli u Tomka Tomczyka jamnik zwany Piesią robi furorę jedząc czekoladki, dlaczego u Ciebie miałoby to nie zadziałać i nie być znakiem rozpoznawczym Twojego bloga? Na przykład z kuchnią francuską i pudelkiem, który będzie oceniał potrawy?
Bądź facetem
Operacja zmiany płci może trochę kosztować, ale opłaci się, bo popularnych blogerów kulinarnych można policzyć na palcach połowy ręki.