Sosnowiec 02.12.1994, górka saneczkowa na Pogoni:
– Synku, nie ściągaj szalika, bo zmarniesz i będziesz chory.
– Mama, ale ja nie chcę szalika, bo mnie gryzie w szyję.
– Jasiu, jest zima i musisz chodzić w szaliku, bo dostaniesz zapalenia gardła.
– Ale ja nie chcę!
– Wolisz bawić się przedszkolu z kolegami, czy leżeć w łóżku z temperaturą?
– Nie chcę temperatury…
– To musisz nosić szalik.
– A czemu nie mogę chodzić w krótkich spodenkach i koszulce?
– Bo nie mieszkamy w Afryce.
Katowice 15.11.2007, przystanek pod Novotelem:
– Przyjedzie ten autobus, czy nie przyjedzie?
– Jeszcze nie jechałem w tym miesiącu 805, żeby się nie spóźnił.
– Nie kumam, czy ci kierowcy przestali ogarniać, czy KZK GOP oszczędza na zimówkach, czy o co chodzi, ale przecież nie ma takich zasp, żeby ten autobus za każdym razem tyle się spóźniał?
– No zasp nie ma, ale jest ślisko, bo kałuże pozamarzały od ujemnych temperatur i kierwocy jeżdżą wolniej.
– Jeszcze 5 minut i ja też zamarznę. Nie włożyłem kalesonów, a jest chyba z -20.
– Dokładnie to -13, sprawdzałem przed wyjściem.
– O stary, pomyśl, jak kozacko by teraz było polecieć do jakichś ciepłych krajów, wyłożyć się na plaży i poopalać albo popływać. Tu u nas pizgawica, a na drugiej półkuli palmy, piasek i maniurki bez staników.
– Ty chyba jeszcze nie wytrzeźwiałeś po wczoraj.
– Czemu?
– Masz na to kasę? Nie masz. A jak będziesz mieć, to i tak pewnie nie dostaniesz urlopu w pracy.
Kraków-Londyn, 06.12.2014, rozmowa przez Skype’a:
– Ty, Wiktor, co dostałeś na Mikołaja?
– Nic, a co?
– Bo ja też nic.
– I?
– I nie zrobiłbyś sobie prezentu?
– Właśnie kupiłem whisky i 2 litry Coli.
– Ale takiego prawdziwego prezentu, na przykład wycieczki do Egpitu?
– No w sumie. Zawsze chciałem zobaczyć piramidy. I przejechać się na wielbłądzie. Tam jest teraz chyba nawet tanio, nie?
– All inclusive zamkniemy w dwóch kołach plus kieszonkowe. To co, luty?
– Aaa… niech będzie luty.
Lecimy do Egiptu!

Odkąd upadłem twarzą na śnieg w przedszkolu, w trakcie bitwy na śnieżki, fantazjowałem o tym, jakby to było być w ciepłym miejscu, w momencie, kiedy w Polsce nie da się wyjść z domu bez kombinezonu w fioletowe misie. Podczas pamiętnej zimy stulecia, jakieś 4 lata temu, kiedy temperatury w Krakowie sięgały -16, byłem w stanie oddać nerkę za teleportowanie się na tydzień gdzieś, gdzie da się przemieszczać po dworze bez obawy o utratę nosa i palców. Jednak za realizację tego pomysłu wziąłem się dopiero pod koniec zeszłego roku.
Z racji tego, że pracuję u siebie, pozytywnie rozpatrzyłem swoje podanie o urlop i zaklepałem tygodniowe wakacje w Egipcie.
Niniejszym ogłaszam, że w lutym będę przebywał w zabawnie brzmiący kurorcie Sharm El Sheikh (Harlem Szejk) i jak egipski bóg da, to może nawet tam nie będzie internetu, więc odetnę się od sieci. Zanim jednak to się stanie, chcę możliwie dobrze przygotować się do tej wycieczki, bo w tak egzotycznym miejscu jeszcze nie byłem (a gdzie mnie poniosło do tej pory możecie sprawdzić w zakładce „podróże”). W związku z tym, jak zwykle przy okazji wyprawy, prośba do Was: o czym TRZEBA wiedzieć lecąc do Egiptu?
Trochę czytałem po forach o tym na co warto uważać, czego nie robić i jakie zachowania sobie odpuścić, ale do Was mam większe zaufanie. Jeśli więc byliście kiedyś w krainie piasków, faraonów, sfinksów i hoteli z otwartymi basenami w zimie, to dajcie znać, co muszę wiedzieć o tamtejszej kulturze, zwyczajach, środowisku naturalnym i klimacie, żeby wrócić w jednym kawałku. Najlepiej z dobrymi wspomnieniami.
Każda porada odnośnie tego co robić, a czego nie robić, żeby ten wyjazd był udany, to jeden siwy włos mniej!