
Jakiś czas temu byłem na koncercie Bisza – jednego z moich ulubionych raperów, którym jaram od 1410 jak tęcza na Placu Zbawiciela. Biszu grał oczywiście pierwszoklasowo i kawałki, które znam na pamięć z jego płyt przy wykonywaniu na żywo nic nie traciły na wartości, a w zasadzie to dużo zyskiwały, bo nie tylko było słychać jego emocje, ale i widać. Mimo, że gwiazda wieczoru gwieździła, świeciła i robiła lepsze przedstawienie, niż żona wyrzucająca rzeczy niewiernego męża przez okno, to nie bawiłem się tak dobrze jak mogłem. Kamieniem w bucie byli ludzie na koncercie, którzy skutecznie utrudniali mi jego odbiór.
Trafiłem na większość z 9 typów osób, których nie chcesz spotkać pod sceną.
Para
Ja wiem, że fajnie jest się pobujać, poprzytulać, pomiziać i złapać za tyłek swoją dziewczynę jak gra Barry White. Ale na koncercie rapowym, rockowym, czy electro na 100% nie gra Barry White. Bo nie żyje. Więc jak chcecie się kiziać jak dwa niedźwiadki i gruchać sobie do ucha czułe słówka jak gołąbki na parapecie biblioteki miejskiej, to idźcie do miejsca do tego przeznaczonego. Albo zostańcie w domu. Ale zamulając w środku tłumu na koncercie, gdzie ludzie chcą się drzeć i skakać, bo też właśnie taka muzyka gra, tylko psujecie klimat.
Fotograf-kamerzysta
Ucieleśnienie niszczyciela atmosfery. Całą imprezę z telefonem w dłoni. Zasłaniając widok innym. Nie będę już strzępił sobie na nich języka, bo zrobiłem to poświęcając im cały tekst – „Koncert z komórki lepszy, niż na żywo?”.
Palacz
Ja rozumiem, że nałóg i w ogóle. Serio. Ale po pierwsze, KAŻDY ma jakiś nałóg i jakoś jest w stanie go pohamować na te 2-3 godziny. A po drugie, jak bardzo trzeba nie mieć wyobraźni, żeby odpalać papierosa w kilkuset osobowym tłumie, w dusznym klubie, bez klimatyzacji, gdzie jest tak gorąco, że gdyby nie euforia, ludzie by popadali jak muchy z braku powietrza? I nie dość, że Ci zabiera tlen, to jeszcze przypali Cię taki tym fajkiem. Syn kobiety kupczącej ciałem jeden.
Dryblas
To zupełnie nie jego wina, że natura go tak hojnie obdarzyła wzrostem. Nie zmienia jednak faktu, że jak stanie taki przed Tobą, to koncert musisz sobie wywróżyć z jego potylicy.
Podrywacz-amator
Przyszedł na imprezę znaleźć miłość do grobowej deski. Albo chociaż do jutrzejszego śniadania. Bierze co się nawinie, a że nawinęło się akurat dziewczę stojące przed Tobą, to chce je wziąć. Tyle, że ona nie chce się dać. A on tego zupełnie nie rozumie. I zamiast wczuwać się w klimat numerów, przez pół godziny jesteś nadziany uszami i oczami na nieudolne zaloty, gdzie z jednej strony leci „słonko, kotku, laleczko”, a z drugiej „bucu, natręcie, beju”.
Himalaista
Do klubu przyszedł prosto z ośmiotysięcznika, dlatego nie mógł zostawić plecaka w domu. Ani w szatni. Ani w krzakach pod klubem. Tylko musiał z nim wbić pod samą scenę, zabierając dwa miejsca i robiąc nim spustoszenie za każdym razem, gdy obróci się w prawo albo w lewo.
Dziecko nauczycielki
Człowiek znany także jako krypto-ADHD.
Do 24-go roku życia był trzymany pod kluczem w piwnicznej komórce, i dopiero po dostaniu się na studia doktoranckie rodzice stwierdzili, że może raz w tygodniu wrócić po zmroku. No to korzysta. Jest bardziej nawalony, niż Muniek Staszczyk na koncercie w Pszowie, drze ryja nawet na melancholijnych kawałkach i ciągle ciągnie wokalistę za nogawkę, próbując się na niej podciągnąć i wejść na scenę. Jeśli jest lipna ochrona, a najczęściej jest, wokalista od tego momentu bardziej musi skupiać się na ostrożnym stawianiu kroków, niż na graniu.
Psiapsióły
Przyszły sobie na wydarzenie muzyczne pogadać. I stoją i gadają. Pod sceną. O lakierze do paznokci, odżywcze do włosów i czy Robek zadzwoni, jeśli zrobiła z połykiem na pierwszej randce.
Księżniczka
Nienawiść do takiej póki ogień piekielny jej nie spopieli!
Rozumiem, że nie każdy kto przychodzi na koncert ma potrzebę skakania, śpiewania i wzmożonej aktywności wokalno-ruchowej. Jak najbardziej rozumiem, że ktoś może chcieć po prostu posłuchać muzyki na żywo bez uczestniczenia w całej otoczce z tym związanej. Nic mi do tego. Taka osoba staje sobie z tyłu i odbiera sobie występ jak chce. Ale staje z tyłu, gdzie jest luźno i komfortowo, a nie pcha się do pierwszego rzędu w największy ścisk!
Nie ma nic gorszego, niż wymuskana księżniczka w szpileczkach, która wepchała się pod same barierki i ma pretensje do wszystkich ludzi dookoła, że się bawią. Stoi jak kukła na wystawie, za bardzo nawet nie kumając co się dzieje na scenie, i ma pretensje do każdego, kto trąci ją łokciem. Ma pretensje, że ludzie na nią napierają, niebo jest niebieskie, a woda mokra. Wpadnij na nią skacząc, to zacznie robić awanturę, że jesteś bucem najgorszego sortu, bo podeptałeś jej buty i, nie daj boże, popchnąłeś. A ona przyszła sobie tu postać.
Miejsce pod sceną, to nie jest miejsce do stania. To jest miejsce do skakania!