wpis jest wynikiem współpracy z marką Crunchips
W zeszłym miesiącu dotarły do mnie szokujące dane. Amerykańscy naukowcy w kooperacji z Wróżbitą Maciejem ujawnili wyniki badań, z których jednoznacznie wynika, że w okresie między końcem czerwca, a początkiem września odbywa się najwięcej imprez. Spodziewaliście się? Ja też nie, dlatego razem z Crunchipsami postanowiliśmy zgłębić te informacje i przyjrzeć się bliżej uczestnikom tych wydarzeń. Wyposażony zarówno w grubo, jak i cienko siekane czipsy, ruszyłem tropem gromady młodych ludzi ze zwiększonym poziomem endorfin i wylądowałem na masowych imprezach plenerowych.
W trakcie kilkudniowego śledztwa połączonego ze zbieraniem materiału dowodowego, utrzymywaniem równowagi pod sceną i pracą w laboratorium, udało mi się wyodrębnić i scharakteryzować 7 typów imprezowiczów, których można spotkać na festiwalach.
Nieśmiertelny
Czy słońce, czy deszcz, czy 17, czy 5 nad ranem, czy to pierwszy dzień imprezy czy ostatni, on ciśnie z melanżem po oporach jakby miał na drugie Łazarz i kartę rabatową na wskrzeszanie. Pierwszy zaczyna, ostatni kończy i zawsze jest mu mało. To ten gość, który rzuca groźby karalne do didżeja, gdy przestaje grać, bo organizatorzy wyłączyli prąd po wschodzie słońca. Nie ma znaczenia, czy jest po całodziennej podróży, całonocnej libacji, czy całożyciowym tyraniu na dwa etaty, kocioł pod sceną sam się nie zrobi!
Weteran
Rozbija swój płócienny domek jako jeden z pierwszych, otacza z pół hektara dookoła siebie policyjną taśmą i rezerwuje miejscówę dla reszty ekipy. Był na tym festiwalu już w 1410, gdy nazywał się zupełnie inaczej niż teraz i wiedziała o nim tylko turbo-kumata wiara czytająca ręcznie zszywane ziny odbijane na czarno-białym ksero. Nie ekscytuje się żadnym z koncertów, bo żaden i tak nie będzie się równać z tymi sprzed 45 lat. To nic, że wtedy zespoły grały na mikrofonach od Skype pod wiatą z foliowych reklamówek. Przynajmniej był klimat.
Oprócz tego, że zna organizatora lepiej niż własną matkę, po kierunku i sile wiatru powie Ci, w którym toitoiu nie wpakujesz się na minę.
Sęp
Przyjechał na stopa. Lub na gapę. Bez namiotu. Bez karimaty. Bez śpiwora. Bez prowiantu. Bez kasy. I bez chęci oddania sumy, na którą się u Ciebie zapożycza. Każde zdanie zaczyna od magicznego trzyliterowca „daj”. W okolicach piątego „daj łyczka” lub trzeciego „daj gryza”, gotuje się w Tobie anagram tego czasownika – „jad”.
Fotoreporter
Przyspawany do Snapchata, Periscope i Instagrama. Jeśli nie ma Cię z nim na jakimś koncercie, to otrzyj łzy zazdrości, specjalnie dla Ciebie prowadzi relację na żywo z tego wydarzenia. Przed spaniem modli się o zgarnięcie nagrody World Press Photo za samojebki na tle sceny albo chociaż kontrakt od Polsatu na paradokument z jego snapami.
Przebieraniec
Pozytywny wariat nie ufający plotkom. Śmiga w 40-stopniowym upale w przenośnej saunie, bo cały czas czeka na oficjalne ogłoszenie zakończenia Haloween.
Psychofan
Odkąd usłyszał „Na szczycie” Grubsona, wytatuował sobie „oryginal rudboj stajl” na przedramieniu i jeździ za nim po całym powiecie. Ma koszulkę z jego podobizną, zaczeskę w tę samą stronę, „Naprawimy to” na dzwonku, rastafariańskie frotki na obu nadgarstkach, naszyjnik z aluminiowych liści gandży i myśli o przeprowadzce do Rybnika. Skanduje jego imię od trzech suportów wstecz, stojąc w pierwszym rzędzie z metrowym transparentem „GRUPSĄ NAJLEPRZY!!!” i skręcanym fajkiem przypominającym blanta. Wszystkie zwrotki jedzie równo z wykonawcą, co ratuje sytuację przy słabym nagłośnieniu.
Tylko-dopiję-piwko
Znany również jako Strażnik Namiotowego Ogniska lub Człowiek Korzeń ze względu na swoją niechęć do opuszczania obozowiska ze składanymi wigwamami.
– Dawaj, rozkładamy namiot.
– Moment, tylko dopiję piwko.
– Chodź, pójdziemy coś wszamać.
– Zaraz, tylko dopiję piwko.
– Przejdziesz się ze mną po fajki?
– Chwila, tylko dopiję piwko.
– Ej, zaczynają już grać, idziemy pod scenę!
– Już, już, tylko dopiję piwko.
– Idziemy po piwko?
– Spoko, tylko dopiję piwko.
Którego z nich spotkaliście ostatnio?