Cały czas jestem na tym etapie, że większość rzeczy w Warszawie jest dla mnie nowych i dziwi lub zaskakuje, tak że o podłapywanie dialogów było mi wyjątkowo łatwo. Mimo, że jestem mocno wyczulony na odbiór bodźców z otoczenia, to rozmowy do “najlepszych uliczny historii” zbierałem paradoksalnie bardzo długo. Czemu? Bo przez brak telefonu nie miałem ich na czym zapisywać. Prawdziwy dramat blogera, co?
W oczekiwaniu na odcinek “Trudnych spraw” w oparciu o mój życiorys, sprawdźcie co jednak udało mi się utrwalić poruszając się po stolicy.
#1 – Wracam autobusem 157 i akurat nie ma w nim biletomatu, więc idę do kierowcy:
– Przepraszam, można bilet?
– Pewnie, że można, drogi panie, wszystko można, nawet ptakiem zostać można, tylko pieniążki trzeba mieć.
– To poproszę bilet.
– To dobrze, bo żartowałem. Ptakiem trzeba się urodzić. HEHE.
#2 – Rozmowa mamy z córką w osiedlowym spożywczaku podczas grzebania w lodówce:
– Marysiu, ale jak to znowu spóźniłaś się na lekcje?
– No… no… bo…
– Marysiu, to się nie może powtarzać. To musi być ostatni raz.
– Mamo, ale…
– Marysiu, bez dyskusji! Nie możesz się spóźniać! To brzydko o tobie świadczy. I o mnie zresztą też. Chcesz, żeby źle o nas mówili? Wiesz kto się spóźnia?
– Okres mamo! Zawsze mówisz wujkowi Robertowi, że okres się spóźnia!
– Ciiicho, kochanie, ciiiicho, wyjdźmy na zewnątrz, bo strasznie gorąco.
– Ale…
– Chodź, kochanie, chodź.
– A… a… jogurty?
– Ciiicho, kochanie, ciiiicho, chodź, wyjdziemy sobie na zewnątrz i się przejdziemy.
I nie dowiedziałem się kto się spóźnia.
#3 – Inspirujący monolog na przystanku przy Dworcu Zachodnim:
– …no i mordo, no skumaj, dla mnie to już jest patola ostra. No bo jak można samemu chodzić na kebaba? No jak?
#4 – Dzwoni telefon z kierunkowego 81, a nie mam tam rodziny, żeby ktoś łączył się ze stacjonarnego, więc zastanawiam się, które call center nie ogarnęło, że przedłużyłem umowę. Ale ku memu zaskoczeniu, to nie telekom. To firma sprzedająca garnki po 5 koła.
– Dzień dobry, z tej strony [kobieta wymienia swoje imię i firmę, którą reprezentuje, ale robi to tak szybko, żebym nie zrozumiał] i chciałabym przekazać panu zaproszenie na ekskluzywne wydarzenie, które odbędzie się w pana mieście. Czy może mi pan podać adres na jaki mam je dostarczyć?
– Przepraszam, ale z jakiej firmy pani dzwoni?
– Z firmy Filipiakcośtam [i znowu podaje nazwę tak szybko, żebym nie zrozumiał] i chcę panu przekazać zaproszenie na…
– A czym się zajmuje ta firma?
– Organizacją wydarzeń i właśnie na jedno z nich jest pan zaproszony. Proszę podać…
– Ale o co chodzi w ogóle?
– Zgodzi się pan, że zdrowie najbliższych jest najważniejsze [jak ktoś tak prowadzi rozmowę i w ten sposób buduje pytanie, to już wiem, że to jakieś gówno i będzie próbował wyprać mi mózg]?
– Najważniejsze jest mycie zębów po każdym posiłku, ale powiedzmy, że się z panią zgadzam.
– Yyy… no właśnie i na tym spotkaniu dowie się pan jak dbać o zdrowie najbliższych. W jakiej miejscowości pan mieszka?
– To pani do mnie dzwoni i nie wie?
– Oczywiście wiem, ale muszę potwierdzić dane [słaba ściema, ale jestem pewien, że większość i tak się na nią łapie].
– W Kasince Małej.
– W Kasince Małej?
– Tak, w Kasince Małej, a pani jak ma wpisane w formularzu?
– Oczywiście w Kasince Małej. Proszę poczekać chwilę, a powiem panu kiedy odbędzie spotkanie w pana miejscowości.
– Myślałem, że pani wie kiedy będzie, skoro dzwoni przekazać mi zaproszenie.
– To jest gmina Mszana Dolna, prawda? Będziemy tam któregośtam [nie zapamiętałem dokładnie którego] listopada. Czy chciałby pan zabrać na spotkanie kogoś ze swoich znajomych? Będzie darmowy poczęstunek i każdy z gości dostanie 3 prezenty.
– Ale ja nie mam znajomych.
– Na pewno pan ma, proszę chwilkę się zastanowić, kto z pana znajomych chciałby dostać 3 prezenty i dowiedzieć się, jak dbać o zdrowie swoich bliskich.
– Proszę panią, ja jestem blogerem, ja żyję w internecie, ja nie mam znajomych.
– Na pewno pan ma, każdy z nas ma jakichś. Może wystarczy, że napisze pan na Facebooku i kogoś zaprosi?
– Proszę panią, na Facebooku to ja mogę napisać, że próbuje mnie pani zmanipulować i pod pretekstem dbania o zdrowie zaciągnąć na spotkanie sprzedażowe z garnkami za 5 koła.
I się rozłączyła.
#5 – Jadę 9-tką na Ochotę i lekko podchmielony Pan Miecio do elegantszej, ciut zmęczonej pani:
– A pani tak śpi?
– Co? Nie, siedzę.
– Bo jak by pani spała, to mógłbym…
– Nie, dziękuję, mam męża, jest pan bezczelny!
-…to mógłbym rozmówić się z motorniczym, żeby tak nie trząsł.
#6 – Rozmowa dwóch lasek z przetłuszczonymi włosami w Subway’u na Marszałkowskiej:
– …no i szczaj baze, że Peter znowu wrócił do Anastazji.
– Taaa, do Anastazji?
– No.
– Taaa, tej zdziry?
– No.
– Przeciesz ona go zdradzaa.
– No, ode mnie z osiedla, to chyba kaszdy jom robił.
– Boszeee, aki frajer.
– No, a móg bydź ze mnom.
– Taaa?
– No, rok temu jak się pokóciaam z Krisem, bo mie wkurwił, to poszaam z Maą do Platinum i on tam był, bo akiś jego funfel miał uro, czy ki chuj, no i sie lizaliśmy.
– Taaa, aki frajer.
– No.
#7 – Chciałem się ukulturalnić, nie wyszło:
– Dzień dobry, czy w grudniu będzie jeszcze grany “Pożar w burdelu”?
– Słucham?
– Chciałem zapytać, czy w państwa teatrze w grudniu będzie jeszcze grany “Pożar w burdelu”?
– Proszę pana, pan się dodzwonił do przewodniczącego rady nadzorczej mBanku.
<minuta_śmiechu_i_totalnej_głupawki_po_obu_stronach_telefonu>
– To przepraszam bardzo za pomyłkę, myślałem, że to numer do rezerwacji biletów.
– Nie, ale jak pan chcę mogę kolegi spytać, bo często chodzi na ten spektakl.
#8 – Jadę do Warszawy pociągiem, w którym jest ścisk jak w Auchanie na dziale mięsnym przy przecenie schabu i widzę na korytarzu parę. On – chłopek-roztropek w prawie eleganckiej koszulki i spłowiałej bluzie z kapturem, ona – pretendująca miss osiedla w kurewskich kozakach, waginsach i białej kurteczce z wystającym futerkiem. Od dłuższego czasu o coś się kłócą, więc nadstawiam ucha:
-…nie.
– Czemu?
– Nie.
– Ale dlaczego?
– Nie.
– No proszę cię.
– Nie. Powiedziałam ci, że nie, to nie. Jestem konkretną osobą i jak coś mówię to mówię.
– Ale nawet na chwilkę?
– Czy ja się niejasno wyrażam, czy mam zacząć do ciebie mówić drukowanymi literami? Nie pozwolę ci pójść na imprezę, na której będzie twoja była, bo masz zakaz spotykania się z byłymi.
– Ale to są urodziny mojego szefa, będą tam wszyscy z pracy…
– Wiesz co mnie to obchodzi? Wiesz co mnie to obchodzi? Nic mnie to nie obchodzi. Tyle co wczorajszy śnieg. Masz ZAAAKAAAZ, rozumiesz? ZAKAZ!
– Kochanie, ale wczoraj nie było żadnego śniegu.
– Nie wkurwiaj mnie, bo dostaniesz zakaz nie tylko na byłe, ale na wszystkie znajome. Zresztą chuj, już dawno powinnam była ci zabronić.
#9 – Ostatnio mam szczęście do kierowców z poczuciem humoru. Wracam z Gwiaździstej, podjeżdża 157 i widzę, że ma na szybie żółtą kartkę ze zmianą trasy, w środku puściutko, zero żywej i martwej duszy, więc lekko zaniepokojony pytam:
– Przepraszam, jedzie pan na Ochotę?
– A nie widać, że to prywatna limuzyna? Jadę gdzie sobie pasażer życzy. Trzeba tylko magiczne zaklęcie wymówić.
– “Poproszę”?
– Nie no, kurwa, “hokus-pokus”.
#10 – Podsłuchane w osiedlowej pizzeri, w trakcie konsumpcji capriciosy:
-…no i ile razy taki przeciętny Polak pójdzie na siłownię?
– No 3 razy w tygodniu to przynajmniej.
– Co ty pieprzysz Marcin. Nikt tyle nie chodzi. Jak ja miałem karnet to chodziłem raz w tygodniu. Góra 2. A był taki miesiąc, że w ogóle nie poszedłem, a kasa leciała.
– No ja chodziłem 3 razy w tygodniu, bo jak jest karnet to trzeba wykorzystać.
– Nie kłam Marcin, nie kłam. Kłamstwo ma krótkie nogi. Jak twoja żona.
– Ona nie ma krótkich nóg, tylko taką budowę ciała.
– I znowu kłamiesz.
Jeśli w mijającym miesiącu przydarzyło Wam się w komunikacji miejskiej coś, co poprawiło Wam nastrój w tę szarówę, to podzielcie się w komentarzach. Innym też się przyda trochę uśmiechu.
autorem zdjęcia w nagłówku jest OllBac