Człowiek nigdy nie wie wszystkiego od razu, co często wywołuje u niego mocny stres. Idąc do pierwszej klasy podstawówki, nie masz pojęcia co będzie działo się w tej tak szumnie zapowiadanej w oparach trubo dorosłości „szkole”. I denerwujesz się, tym co Cię tam spotka, na jakich ludzi trafisz, czy się odnajdziesz i poradzisz sobie. Podobnie jest z pierwszą randką, pierwszą pracą i pierwszą orgią w dark roomie. Czego byś nie zrobił przed, wydaje Ci się, że nie jesteś gotowy, bo nie wiesz wszystkiego, przez co niepotrzebnie spinasz poślady.
Dzisiaj zajmiemy się tą drugą kwestią i odpowiemy sobie na pytanie „co powinieneś wiedzieć przed pierwszą pracą?”, tak żebyś wyścig po hajs zaczął bez szukania pola startowego.
Ubiór
Jutro Twój pierwszy dzień w korpo i zastanawiasz się, czy iść w Superstarach, czy półbutach z Ryłko? O ile nie ma piątku, a konkretnie „zwykłego piątku”, czyli „casual friday”, to zapomnij o Adikach i włóż coś mniej jak Vanitas, a bardziej jak Mr Vintage. W sensie półbuty. Co do spodni, to begi, jogery, a zwłaszcza alladynki odpadają. Nie, że od razu spodzień w kancik, ale dżinsy o regularnym kroju bez udziwnień przy nogawkach, czy dziur na kolanach. Góra, to najbezpieczniej jednolita koszula lub polówka i kardigan lub sweter w serek. W takim zestawie nikt Ci złego słowa nie powie i też nie powinieneś się czuć jak Guliwer w krainie liliputów.
Są oczywiście firmy, gdzie nie ma żadnego kodu dla dresiarzy, znaczy „dress code’u” i możesz przyjść ubrany absolutnie jak chcesz, wliczając w to ciche szelesty z Reeboka, ale przecież nie każdy chce pracować w agencji reklamowej.
Komunikacja
Gdy już jesteś na miejscu i widzisz koleżankę z działu, której bliżej do Twojej mamy, niż Twojej byłej, ale znowu nie tak blisko, żebyś nie wyobrażał sobie jak wygląda bez tej ołówkowej spódnicy i koronkowego stanika, który podejrzałeś przez nieco za bardzo rozchyloną koszulę, zastanawiasz się, czy zwracać się do niej per „elo mordo, co tam?”, „dzień dobry, mam na imię Stanisław i będę z panią pracował”, czy „olejmy tę robotę i zamknijmy się w salce konferencyjnej na ostatnim piętrze, zgrałem kamasutrę na Kindle’a”. Zasadniczo w większości dużych firm, jeśli nie we wszystkich, z każdym jesteś na „cześć” i zwracasz się do współpracowników per „ty”. W małych przedsiębiorstwach, w których ludzie w wieku naszych rodziców pracują od 30 lat, i w urzędach, często nawet z ludźmi pracujący w tym samym pomieszczeniu co Ty, jesteś na „proszę panią”.
Przerwy
Kogo musisz spytać o pozwolenie na wyjście na siku? Ile możesz sikać? Co z fajeczką? Jak z obiadkiem?
Standardowo, w większości prac biurowych masz w środku dnia – koło 13-14 – jedną dłuższą przerwę na obiad, która trwa 30 minut. Możesz wtedy pójść pokontemplować złożoność wszechświata w toalecie, wyjść i połapać Pokemony wokół budynku, albo po prostu coś zjeść w stołówce pracowniczej. Twój czas, możesz robić z nim co chcesz, nawet przeznaczyć na maraton „Mody na sukces”.
Ale, ale, nie myśl, że poza tym – aż mi wstyd, że jeszcze nie użyłem tego fachowego określenia – „lunch breakiem” jesteś przyspawany do biurka i każda próba odejścia od niego skończy się interwencją grupy antyterrorystycznej. Nie. Co najwyżej przełożonego, jeśli wybitnie często Cię przy nim nie będzie. Jeśli potrzebujesz wyjść do toalety, zrobić sobie herbatę, czy uderzyć głową w ścianę i będzie to trwało mniej niż 5 minut, to po prostu wstajesz i idziesz to zrobić. I tyle. Nie musisz mieć od nikogo zgody na piśmie w tej sprawie. Radziłbym jednak, zwłaszcza na początku, nie przesadzać z przerwami na oglądanie snapów pod pretekstem wyjścia na siku, ponieważ w niektórych korpo na komputerach są zainstalowane programy mierzące aktywność i potem trzeba się tłumaczyć „team leaderowi”, czemu od 9:00 do 9:57 ani razu nie ruszyłeś myszką. Opóźniony paraliż senny lub próba obsługi komputera siłą woli może być tu słabą wymówką.
Gdybyś jednak chciał mieć więcej nielimitowanego wolnego w pracy, to zacznij palić, bo nikt nie ma tylu przerw w pracy, co palacz.
Wypłata
Czyli to co tygryski lubią najbardziej!
To, że interesuje Cię kwota netto – bo tyle dostajesz do rączki – a nie brutto – bo 1/4 z tego trafia do państwa – to chyba wiesz, co? Dobra okłamałem Cię, nie do rączki, tylko na konto w postaci przelewu, bo jesteśmy już kilka lat po epoce kamienia łupanego. Co do terminu wypłaty, to ustawowo hajsik za pracę w danym miesiącu musi się pojawiać na Twoim koncie najpóźniej 10 dnia kolejnego miesiąca. Gdyby był później, śmiało możesz dzwonić po Annę Marię Wesołowską, ale zazwyczaj jest na czas. Więcej, niektóre firmy mają nawet model wypłat ostatniego dnia bieżącego miesiąca, tak że od razu 30-go możesz pójść w tango.
Urlop
W dodatku płatny! Czyli coś co tygryski lubią jeszcze bardziej!
Zacznijmy od kwestii podstawowych: jeśli pracujesz na umowie o pracę – jeśli byłeś wcześniej na umowie o dzieło albo umowie zleceniu, to tak jakbyś był bezrobotny – poniżej 10 lat, w ciągu roku przysługuje Ci 20 dni płatnego urlopu. Jeśli powyżej 10 lat, aż 26 dni, w których możesz oglądać 24 godziny na dobę „Plebanię”, a i tak Ci za to zapłacą. Przy czym – bardzo istotna kwestia dla osób kochających naukę, czy też marnujących czas na studia – jeśli masz wyższe wykształcenie, to tak jakbyś miał 8-letni staż pracy. W sensie wcześniej masz prawo do 26 dni urlopu. A biorąc pod uwagę, że licencjat to też wyższe wykształcenie, to dużo wcześniej.
Chęć skorzystania z urlopu musisz zgłosić nieco wcześniej niż dzień przed i ów termin musi zatwierdzić przełożony, jeśli jednak nie robisz tego w ostatniej chwili i w ultra gorącym okresie, to nie ma z tym problemu.
Wypowiedzenie
Miałeś realizować innowacyjne projekty dla globalnych klientów, które w dziesięciostopniowej skali zajebistości zahaczały gdzieś o 112? Rzeczywistość jednak pokazała, że Twoja robota – tak elokwentnie opisywana w ogłoszeniu na Pracuj.pl – to w rzeczywistości mechaniczne klepanie tabelek w Excelu, od którego dostajesz boleśniejszego nadwyrężenia nadgarstka niż po maratonie masturbacji? Spoko, nie dostałeś dożywocia w tym Guantanamo, z każdej klatki, w sensie pracy, możesz się wymiksować składając wypowiedzenie.
Jeśli masz jakieś opory przed zwolnieniem się, bo wydaje Ci się to nieprawilne albo, że to nie wypada, głupio i w ogóle „co ludzie pomyślą?!?!111”, to zatrzymaj się.
Cześć moich znajomych z Warszawy zmienia pracę średnio co 6 miesięcy i nikomu nawet powieka nie drgnie w związku z tym zdarzeniem. To absolutnie normalne, że ludzie rotują między firmami i nie są przykuci kajdankami do danego stanowiska. To już nie są czasy naszych rodziców, że w pracowało się całe życie w tym samym zakładzie pracy, więcej, jeśli pracujesz w jednym miejscu dłużej niż 5 lat, to często jest to postrzegane jako lenistwo i brak chęci do rozwoju. Czyli cechy, których przyszli szefowie tygrysków nie lubią najbardziej.
Warto pamiętać, że będąc zatrudnionym na umowę o pracę, nie możesz odlać się na biurko przełożonego i powiedzieć „hasta la vista, baby!” z gracją Arnolda Schwarzeneggera z dnia na dzień, nie pojawiając się już więcej w biurze, bo obowiązuje Cię okres wypowiedzenia w trakcie którego w owej pracy musisz się jeszcze pojawiać. Ile on trwa? Cytując kodeks pracy:
- Jeżeli pracownik był zatrudniony krócej niż 6 miesięcy i nie była to umowa na okres próbny, a sama umowa miała charakter terminowy np. na dwa lata, to jego okres wypowiedzenia wynosi 2 tygodnie.
- Jeżeli pracownik był zatrudniony u jednego pracodawcy co najmniej 6 miesięcy, to jego okres wypowiedzenia wynosi 1 miesiąc.
- Pracownik zatrudniony u jednego pracodawcy co najmniej 3 lata, ma 3 miesięczny okres wypowiedzenia.
L4
Dawniej tym symbolem oznaczało się formularz zwolnienia lekarskiego i, jak syn Bohdana Łazuki w „Chłopaki nie płaczą”, tak już zostało. L4 wypisuje Ci lekarz, gdy jesteś obłożnie chory i nie dasz rady zapakować swojego worka z kośćmi do autobusu, żeby dojechać do pracy. Albo kiedy masz kaca i za cholerę nie chce Ci się wstawać na 7:00, a szkoda Ci dni z urlopu. W dni, gdy jesteś na zwolnieniu lekarskim, dostajesz 80% swojej normalnej stawki, którą dostajesz, gdy nie symulujesz choroby i chodzisz do pracy. Zaświadczenie lekarskie o swoim agonalnym stanie, musisz dostarczyć pracodawcy do 7 dni, po tym terminie oprócz tego, że nabawisz się kwasu w pracy, to możesz mieć problem z wypłatą za dni, gdy byłeś “chory”.
***
Wydaje mi się, że to wszystko co powinieneś wiedzieć przed pierwszą pracą, jednak z uwagi na fakt, że ostatni raz pracowałem u kogokolwiek ponad 2 lata temu, dopuszczam ewentualność, że mogę nie o wszystkim pamiętać. Jeśli więc są jeszcze jakieś podstawowe pracownicze kwestie, które Cię nurtują, to dawaj znać. Zrobimy druga część.