Znasz to uczucie, gdy rozmowa się nie klei? Wiesz, podbiłeś do niej na parkiecie, leciało obłędne muzułmańskie disco, wziąłeś ją w obroty, jej spódnica prawie dostała pozwolenie na start od wieży lotów i tak kwadrans, drugi, trzeci, aż w końcu didżej Piździwąs puścił Gosię Andrzejewicz i poszliście do baru, żeby jakoś to przeczekać. I stoicie przy tym barze i pytasz, czego się napije, bo dostałeś właśnie zwrot podatku, to lecisz na bogato, a ona, że w sumie to soczek, a Ty, żeby nie świrowała zakonnicy i że w ogóle to tu mają obłędnego drinka z wódki z wódką, a ona, że tyle co wszyła esperal, to Ty, że w sumie soki też są spoko, i dostajecie te 2 pełne szklanki, i patrzycie na siebie, i zapada cisza, i rozmowa się nie klei.
Znasz to? Nie? Ja też nie, ale mam kolegę, co ma kumpla, co zna kogoś, kto tak miał. I mam też 378 koleżanek, które poszły z nowo poznanym facetem na randkę i musiały ewakuować się pod pretekstem czajnika na gazie, bo tematy wyczerpały się w połowie pierwszego piwa.
Ten wpis to zbiór najczęstszych przyczyn stojących za tym, że rozmowa się nie klei w trakcie spotkania damsko-męskiego, ale można go czytać również w oderwaniu od tego kontekstu. Bo problemy z nawiązywaniem relacji są bardzo podobne, niezależnie, czy z drugą osobą chcesz skończyć w łóżku, czy tylko w znajomych na Facebooku.
Nie słuchasz aktywnie, nie nawiązujesz do jej wypowiedzi
Rozmowa z drugim człowiekiem to taka forma gry w pingo-ponga tylko trudniej wbić sobie róg stołu w brzuch, gdy próbujesz odbić piłeczkę. Jeśli nie śledzisz tego co dzieje się po drugiej stronie, nie zauważysz kiedy piłeczka będzie na Twojej połowie, skąd przyleciała, ani jak ułożyć się, żeby ją odbić.
Jeśli Twoja współrandkowiczka opowiada o tym, że spóźniła się, bo nie mogła złapać taksy, to idealny pretekst, żeby powiedzieć jej o Uberze. Albo rowerze. A jeśli ma Ubera, to żeby rozpocząć rozmowę o aplikacjach mobilnych, Netlixie, serialach, ulubionych filmach, aktorach, ostatnim rozdaniu Oscarów, Twoim dziadku, który miał na imię Oskar, rodzinnych stronach, różnicach międzyregionalnych i tak od nitki do nitki, aż po 4 godzinach żywiołowej dyskusji dojdziecie do wniosku, do którego oboje mieliście skrytą nadzieję, że dojdziecie: musicie się znowu spotkać.
Wystarczy tylko, żebyś aktywnie słuchał drugiej osoby i nawiązywał do tego co przed chwilą powiedziała. Tylko tyle i aż tyle.
Traktujesz ją jak bóstwo
Dała Ci serduszko na Tinderze, bo wrzuciłeś tam lekko podkręcające rzeczywistość zdjęcia? Wziąłeś od niej numer, gdy była pijana i boisz się, że zaraz przejrzy na oczy i sobie pójdzie? W Twojej 10-stopniowej skali atrakcyjności jest dwunastką, a Ty ledwo szóstką? Wynosisz ją na piedestał, bo czujesz, że jest spoza Twojej ligi? Nawet jeśli tak jest, to najgorsze co możesz zrobić to utwierdzać ją w tym przekonaniu i próbować zdobyć jej zainteresowanie ciągłym schlebianiem. Nawet turbo egocentrycy, gdy idą na randkę nie chcą być traktowani jak celebryci na spotkaniu z fanami, bo nie po to tam poszli.
Jeśli ciągle dajesz do zrozumienia drugiej stronie, że robi Ci łaskę spędzając z Tobą czas i nie masz do zaoferowania nic poza komplementami, to po co ma z Tobą rozmawiać? Klakierów łechtających ego ma na Instagramie. Albo w pracy.
Uważasz, że należy rozmawiać tylko na ważne i konkretne tematy
Typu ekonomia, górnictwo i hutnictwo. I w dodatku posługując się tylko i wyłącznie faktami. Wyrażanie opinii i indywidualnych przemyśleń to dla Ciebie bezsensowne dywagacje, a gadanie o takich rzeczach jak nowa obłędna pizzeria na mieście, czy wprowadzenie reakcji „tęczowa flaga” na Facebooku, to w ogóle kompletne marnowanie powietrza. Dlatego praktycznie się nie odzywasz.
Jasne, pieprzenie od rzeczy na dłuższą metę jest irytujące i zbędne, ale pierwsze spotkanie to moment kiedy można pozwolić sobie na chwilę gadki-szmatki. Choćby po to, żeby oswoić się ze swoim towarzystwem. I niekoniecznie od razu trzeba skupiać się na analizie kursu franka szwajcarskiego, odrzucając z miejsca wszystkie błahe tematy.
Odpowiadasz monosylabami
„Tak”, „nie”, „yhy”, „eee”. To lustrzane odbicie pierwszego akapitu. Jeśli „samochody, mecze” to maks co można z Ciebie wydusić pytając jakie są Twoje zainteresowania, to nie dziw się, że rozmowa pełznie kulawo jak DiCaprio w „Zjawie”. To nie jest przesłuchanie i nikt nie będzie wyciągał z Ciebie na siłę historii Twojego życia. Jeśli nie mówisz nic o sobie i po każdym jednym pytaniu, druga strona musisz drążyć, żebyś łaskawie rozwinął temat, to taką sytuację nazywamy psychoterapią i za to się płaci.
Wydaje Ci się, że nie masz nic sensownego do powiedzenia
I gdy masz się odezwać, obracasz w głowie każde zdanie dziesiątki razy, i z której strony na nie spojrzysz wydaje Ci się, że jest głupie.
Brak pewności siebie, a raczej brak przekonania o własnej wartości to częsty powód krępującej ciszy i notorycznego singielstwa. Pomijając, że nie ma człowieka, który zawsze mówiłby mądre i właściwe rzeczy, 60 minut na godzinę, 365 dni w roku, nawet w niedzielę palmową i miesięcznicę smoleńską, to tu w ogóle nie o to chodzi. Spotykacie się na randce, nie po to, żeby dostać szóstkę z fizyki kwantowej, tylko dobrze bawić i pośmiać. Wyluzować. A przeżywanie każdego zdania jak egzaminu ustnego z polskiego jest dalekie od luzu, śmiechu i dobrej zabawy. Za to bardzo bliskie kołka w gardle, nerwowego zaciskania palców na kuflu i uciekania spojrzeniem.
Nie interesuje Cię jaką jest osobą, tylko jak ją zaciągnąć do łóżka
Jest takie powiedzenie, że jeśli umawiasz się z dziewczyną i zaczynasz się zastanawiać jak wygląda bez majtek, zanim ona to zrobi, to już przegrałeś.
Dziewczyny, a zwłaszcza ładne, mają gówno-radar i wyczuwają farmazon jeszcze zanim zdążysz cokolwiek powiedzieć. Przeciętna 25-latka słyszała więcej razy, że ma ładne oczy, niż Twoja głowa, że od jutra nie pijesz. Jeśli nie interesuje Cię jej osobowość, nie chcesz jej poznać, masz w dupie gdzie pracuje i czy woli Pepsi, czy Colę, a rozmowę prowadzisz z nią tylko dlatego, żeby po ustawowym kwadransie móc zaproponować pójście do Ciebie, to raz, że ona się zorientuje zanim zdążysz to zrobić, a dwa, że nic z tego nie będzie.
Ona jest nudna
Oczywiście nawet jeśli jesteś asem interakcji międzyludzkich i używasz całej palety technik oratorskich, to i tak może zdarzyć się, że rozmowa się nie klei, bo trafiłeś na beton zbrojony. W takiej sytuacji możesz albo użyć wyjścia bezpieczeństwa albo zawczasu przewidzieć taką sytuację i umówić się w miejscu, które samo z siebie jest interesujące i prowokuje rozmowę.
Jesteście w nudnym miejscu i robicie nudne rzeczy
Jeśli próbujesz do niej zagadać w trakcie rorat w kościele albo na pierwszą randkę zabrałeś ją do pubu, w którym była na stu innych randkach, to nie dziw się, że dialog Wam się układa jak domino na ruchomych piaskach. Większość facetów myśli, że najlepszym pomysłem na poznanie drugiej osoby jest skazanie się na siedzenie naprzeciwko siebie przez dwie godziny. Najlepiej jeszcze w restauracji, w której jest tak sztywno, że kelnerzy są bardziej odstawieni niż on na studniówce, ludzie przy stolikach obok jedzą w milczeniu, a atmosfera przypomina thriller psychologiczny. Tak, brzmi jak zabawa, co nie?
Dużo lepszym pomysłem na pierwsze spotkanie jest wybranie jakieś aktywnej formy spędzania czasu, a przynajmniej interaktywnej. W sensie, że to co robicie będzie wymuszać kontakt między Wami, przez co nie będzie obawy, że rozmowa się nie klei, bo sama sytuacja będzie Was sklejać. Gokarty, czy ścianka wspinaczkowa brzmi za mocno? To może wystawa/galeria sztuki/wernisaż? Albo chociaż spacer po parku? A jak już koniecznie knajpa to taka z planszówkami albo konsolami? Takie sytuacje/czynności/otoczenie same prowokują rozmowę i nie musisz rozglądać się za kioskiem z Super Glue.