Spodziewałem się, że ten atak na wszystkie fundamenty cywilizacji chrześcijańskiej będzie przeprowadzony także i przy okazji tego orzeczenia (…). Są pewne zmiany pokoleniowe. To, że uczestniczy w tym młodzież. Że młodzież jest teraz głównie wychowywana przez Netflixa, Tik Toka i tego rodzaju instytucje, gdzie ten liberalno-lewicowy światopogląd dominuje. Gdzie wszelkim złem jest Kościół, rodzina, ojczyzna. I to jest sączone młodym do głowy. Nie mamy jako konserwatyści na to odpowiedzi. Jako partia, jako rząd nie gramy w tej lidze.
Te słowa wypowiedział Marcin Horała – poseł PiS – w wywiadzie, którego udzielił Onetowi, komentując protesty związane z odbieraniem kobietom praw człowieka. I mam wrażenie, że gość jedyne co oglądał na Netflixie, to podstrona z cennikiem. Nie będę tu wyliczał tytułów, które udowadniają, że gada od rzeczy, bo rozumiem, że ta konkretna platforma streamingowa jest dla niego tylko symbolem ludzi dorastających z technologią w dłoni.
Co to za ludzie? Kim jest Pokolenie Netflixa? Czego chce? I czy faktycznie dostęp do technologii pcha ich do unicestwienia Kościoła? Dziś kilka słów o tym, jak ja to widzę.
Jestem Bogiem, uświadom to sobie, ty też jesteś Bogiem, tylko wyobraź to sobie
Paktofonika „Jestem Bogiem”
Ten numer wielokrotnie podnosił mnie na duchu, jednak wyobraźnia zawodziła. Czy miałem zbyt ciasną czapkę, by zmieścić w głowie koncept o byciu Bogiem? Możliwe. Sęk w tym, że nie miałem wtedy dostępu do innych czapek.
Pierwszy album Paktofoniki miałem na kasecie przegranej od kolegi, który był czwartym ogniwem w łańcuchu prowadzącym do źródłowej płyty CD legalnie zakupionej w Empiku. Jak odpalałem walkmana, to słuchałem tego w kółko, aż nie rozładowały mi się paluszki. Na “Ja to ja” przebijało wcześniej nagrane Just 5, a ostatni kawałek był urwany w połowie. Trochę kiepsko, ale jaką miałem alternatywę? Całą resztę mojej kolekcji muzycznej, czyli pozostałe 17 kaset, znałem już na pamięć.
Dziś, sięgając do kieszeni po telefon mam w zasięgu trzech kliknięć każdą muzykę jaka powstała na tej planecie i kilka albumów z Saturna. Nie ma szans, abym był w stanie przesłuchać wszystko w trakcie swojego życia. Może z 15%, zakładając, że dostępną bazę liczymy do dziś. I że nie będę robił przerw na sen.
Aktualnie mam 32 lata i wciąż robi to na mnie wrażenie. Dlaczego? Bo się z tym nie urodziłem. Ten nieograniczony dostęp, to coś, co dostałem stosunkowo niedawno. Niby przywykłem, ale nie jest to element mojego DNA.
Zamawiam bobę i bibimbap, a ona wodę i sticky rice
Quebonafide „Tokyo2020”
Dziś dla ludzi w okolicach dwudziestki i młodszych, to oczywiste, że albumu słucha się w dniu premiery. Dokładnie to minutę po północy, gdy profil artysty na platformie streamingowej zostaje zaktualizowany. Niby jak mieliby to zrobić inaczej? Większość z nich nie ma urządzenia, do którego można by włożyć płytę CD.
Na serial nie czeka się, aż któraś z polskich stacji telewizyjnych kupi licencję i zacznie go emitować z rocznym opóźnieniem. Albo aż kolega przyjdzie z dyskiem i zrzuci Ci go na kompa, a Ty kolejny tydzień będziesz próbować zsynchronizować napisy z obrazem. Dzisiaj premiery ogląda się razem z całym światem. Bo dzisiaj Polska jest częścią całego świata. Przynajmniej póki co.
Chcąc zjeść na mieście, wybór nie ogranicza się do baru mlecznego, pizzerii i kebaba. W większych miastach obecnie jest dostęp do dań, których nazw czasem nie potrafię wymówić, a krajów ich pochodzenia umiejscowić na mapie. I ten dostęp mam również przez telefon. Sorry, przez apkę.
Wakacje to już nie jest Zakopiec, Mielno i wujkowie na wsi. Ewentualnie Hurghada albo Złote Piaski przy dobrych wiatrach. To jest Tel-Aviv, Kopenhaga, Reykjavik albo Bangkok. Albo cokolwiek, na co da się wyrwać tanie bilety. Już nie ma takich miejsc na mapie, które nie są w zasięgu ręki. Które nie są w ich świadomości.
Dla Pokolenia Netflixa, to oczywiste, że jeśli jakiś wytwór kultury, usługa lub produkt powstał, to jest na wyciągnięcie ręki. Bo dlaczego miałoby być inaczej?
Dostępność to dla nich stan domyślny.
Odmienność również.
Jestem Polakiem, nie przeszkadza mi chłopak z chłopakiem
Bedoes „1988 (mam to we krwi)”
Asap Rocky występował w sukience, Lil Peep we wszystkim co różowe, a Lil Pump w ciuchach, w których można by go pomylić z bohaterami “Ulicy Sezamkowej”. 6ix9ine z kolei ma stylówę na brand hero Skittlesów. Włosy i zęby we wszystkich kolorach tęczy.
I co? I nic.
Nie no, skłamałem. Jednak coś. Skutek tego jest taki, że żart o prawdziwym mężczyźnie, który zna tylko 3 kolory: fajny, chujowy i pedalski, już nie jest okazją do śmiechu. Bardziej do współczucia autorowi i cudzowstydu. Cringe’u w sensie.
Żarty o rudych to boomerstwo, żarty o gejach to żenada, żarty o blondynkach to powód do umycia ręki po przywitaniu. Albo niewitania się w ogóle.
Rzucasz jak baba
Palec pedała na mnie nie działa.
Nie bądź Żydem, daj się karnąć.
Jesteście 100 lat za Murzynami.
To hasła, które słyszałem na podwórku i w szkole. Często wypowiadane w obecności dorosłych. Bywało, że przy nauczycielach. Bywało, że przez nauczycieli. Uprzedzenia na tle płciowym, rasowym, etnicznym, czy orientacji seksualnej integralną częścią kultury. Jak śmietnik pod zlewem w kuchni.
Uprzedzenia jak resztka jedzenia między zębami. Nawet nie wiesz, że coś jest nie tak, więc jak masz się tego pozbyć?
Lata pracy, badań i edukacji, by udowodnić, że ktoś nie jest gorszy, tylko dlatego, że urodził się z nie-białą skórą albo bez penisa. Efekt? Moje roczniki i starsze wciąż trzeba przekonywać, że umiejętność gotowania i sprzątania nie jest cechą przypisaną do płci. Młodych już mniej. Dużo, dużo mniej.
Jeśli twoje dziecko ma konto na Tik Toku, to wiedz, że coś się dzieje
Na przykład, że wie jak wygląda świat poza Polską.
Pokolenie Netflixa nie jest przeciwne Kościołowi, rodzinie, ani ojczyźnie. Jest przeciwne mentalnym dziadom, którzy chcą ograniczyć ich wolność i narzucić sposób w jaki mają żyć.