Cześć!
Mam na imię Jan (jak Chrzciciel), jestem z rocznika ’88 (jak podwójna nieskończoność w pionie) i mieszkam w Krakowie (to miasto z memów o ludziach umierających przez zaczadzenie).
Stay Fly
Odkąd w przedszkolu usłyszałem dowcip o babie, która poszła do sklepu po mleko i dostała z bańki pokochałem gry słowne i zabawę językiem. Bywa, że z wzajemnością. Od października 2011 prowadzę bloga, który przechodził liczne metamorfozy, ale zawsze było mu blisko do tematyki społeczno-miejskiej. Czyli spraw, o których rozmawiają ludzie na przerwie w pracy. Jako bloger wielokrotnie byłem wyróżniany w najważniejszym dla branży rankingu Tomka Tomczyka, czy w zestawieniu Andrzeja Tucholskiego. Występowałem także jako prelegent na Blog Conference Poznań, Blog Forum Gdańsk, BloSilesia, czy Social Media Czwartkach.
Lunatycy
W 2017 roku wszedłem na Giewont bez butli tlenowej i zszedłem bez wsparcia TOPRu. Rozochocony zdobywaniem górskich szczytów stwierdziłem, że czas na te intelektualne i napisałem „Lunatyków” – mój debiut literacki o ciemnej stronie internetowej sławy, który jednocześnie jest pierwsza polską powieścią hip-hopową. Głównym bohaterem jest 18-letni Michał Sernicki, który w robieniu rapu upatruje swojej przepustki do lepszego świata. Po litrach potu wylanych w studiu i setkach wyplutych z siebie wersów, dzieje się najgorsza rzecz, która może spotkać młodego człowieka. Jego numer okazuje się hitem, a on staje się popularny.
To tylko seks
Po debiucie byłem tak wypruty z energii, że dzień, w którym udawało mi się wstać z łóżka, umyć zęby i wyjść z domu ze śmieciami, uważałem za sukces. Był to początek 2018 roku i obiecywałem sobie, że nie siadam do pisania kolejnej książki wcześniej niż za 2 lata. Po czym w październiku wydałem drugą powieść – „To tylko seks” – o relacjach damsko-męskich i o tym, że „kochać to nie znaczy zawsze to samo”. A w zasadzie nigdy. Tym razem opowiedziałem historię 3 chłopaków i 4 dziewczyn, których drogi krzyżują się na imprezowej mapie Krakowa. Poza wycieczką po nocnych klubach, domówkach, akademikach i sypialniach, „To tylko seks”, to przede wszystkim kontestowanie tytułowego hasła. I słodko-gorzki powrót do czasów studenckich.
Więcej na temat „To tylko seks”.
Self-publishing
Zarówno „Lunatyków”, jak i „To tylko seks” wydałem samodzielnie, w tak zwanym modelu self-publishingowym. Przekładając na polski, znaczy to mniej więcej tyle, że opanowałem technikę bilokacji i wydłużania doby. Bo gdy jesteś odpowiedzialny zarówno za tworzenie materiału, jak i jego obróbkę, druk, dystrybucję, marketing i sprzedaż, to musisz być w kilku miejscach jednocześnie i tak zarządzać dobą, by miała więcej niż 24 godziny. Nie jestem pierwszym, który to zrobił, ale zdecydowanie jestem jednym z niewielu, którzy odważyli na self-publishing tworząc beletrystykę. Polecam każdemu, komu znudziły się już tradycyjne formy hazardu.
Dzięki!
Nic tak nie łechcze ego jak zainteresowanie ze strony innych ludzi. Jeśli poświęciłeś swój czas, by o mnie czytać i dotarłeś aż do tego momentu, to prawie jakbyś mnie poprosił o autograf. Miłe.