W marcu skończyłem 30 lat. Biorąc pod uwagę statystyki, to jestem gdzieś w 2/5 swojego życia. Gdybym urodził się kilkaset lat wcześniej, to byłbym już przy końcówce.
Zanim doszedłem do tego momentu, nasłuchałem się i naczytałem ile to się nie zmienia, kiedy zaczynasz mieć trójkę z przodu. Jesteś poważny, ustatkowany, usatysfakcjonowany z życia, nie przejmujesz się opinią otoczenia i w sumie to tylko zmiana daty w kalendarzu dzieliła Cię między gniciem w maliźnie, a wejściem z buta do sali tronowej i założenia korony z samozadowolenia. Jakby sam fakt, że upłynęło kolejne 365 dni sprawiał, że stajesz się wersją 2.0. Wersją zdecydowanie lepszą niż poprzednia.
Chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że to tak nie działa? Że sam upływający czas nie dokonuje w człowieku zmian? Redaktorzy z kobiecych serwisów przekonują, że jednak jest inaczej.
Przed Tobą mądrości na temat życia po trzydziestce, które niestety są kłamstwami.
„Nie robisz nic, na co nie masz ochoty i potrafisz o tym otwarcie mówić” (źródło). Dlatego chodzisz do pracy, którą ledwo trawisz, zajmując się projektami, przy których musisz łykać Aviomarin, żeby nie ufajdać biurka. To w tygodniu. W weekendy z kolei widujesz się z rodziną, która z torby bez dna wyciąga kolejne rady jak masz żyć, wychowywać dziecko i umeblować mieszkanie. Rady, o które nie prosiłaś.
„Nie chciałabyś znów mieć dwudziestu lat” (źródło). Pewnie. Przecież nikt nie chciałby mieć szybkiego metabolizmu, jędrnej skóry, szczupłej sylwetki i kacoodpornej głowy.
„Twoje życie w social mediach drastycznie zwalnia” (źródło). Ktoś chyba pomylił 30-tkę ze śmiercią. Moja mama ma 60 lat, a ciśnie na Fejsie jak szalona. Teściowa też publikuje więcej rzeczy, niż wielu znajomych w moim wieku albo i młodszych. Zresztą, to czy mniej zdjęć wrzucasz na Facebooka i Instagrama, raczej zależy od typu osobowości niż wieku. Jeśli byłoby inaczej, nigdy nie powstałby hashtag #instamatka.
„Wiesz, że nigdy nie będziesz idealna i akceptujesz to” (źródło). Jasne, stąd galopujący rozwój medycyny estetycznej i kolejne salony wyskakujące na mapie miasta jak pryszcze po imprezie. Botoks, liposukcja, powiększanie piersi, modelowanie kształtu warg sromowych – to wszystko zabiegi, z których korzystają nastolatki, no nie? No, nie.
„Mniej imprezujesz i nie żałujesz” (źródło). Z tym, że mniej imprezujesz, faktycznie się zgodzę. To znaczy, jeśli wcześniej studiowałaś poza rodzinnym miastem, a teraz pracujesz na etacie od 9 do 17. Ale czy faktycznie nie żałujesz? Czy ci wszyscy ludzie, którzy nie wychodzą na miasto, bo są wykończeni po nadgodzinach, faktycznie odpuszczają zabawę bez żalu? Albo młodzi rodzice, którzy już nie pamiętają jak wygląda świat poza domem po 20:00?
„Czujesz się bosko w swojej skórze” (źródło). Brzmi jak świetna afirmacja osobista do czytania przed lustrem na dobry początek dnia, ale… jeśli nie wykonałaś jakieś poważnej pracy nad samoakceptacją, ani nie byłaś na terapii, to raczej bym powiedział, że są takie momenty, kiedy czujesz się bosko w swojej skórze, niż że to stan permanentny. Momenty, które zdarzają się niezależnie od wieku. Zwłaszcza po alkoholu.
„Masz dobre relacje z rodzicami” (źródło). Przepraszam, ale: hahahahahaha! Jeśli Twoi rodzice najpierw ingerowali w wybór liceum, później w wybór studiów, potem mieli gotowy plan, gdzie będziesz pracować i kim zostaniesz, i nie przyjmowali, że sama możesz mieć pomysł na siebie, to nie przestaną układać Ci życia, tylko dlatego, że minął kolejny rok. To samo tyczy się bycia toksycznym, zaborczym, przemocowym oraz nadużywania alkoholu. Do zmiany relacji z matką i ojcem potrzeba czegoś więcej niż zerwania kartki w kalendarzu.
„Już wiesz, czego chcesz” (źródło). Jeśli odpowiedź brzmi: „najeść się i przytyć”, to możemy przybić sobie piątkę. Jeśli jednak traktujemy temat bardziej filozoficznie, to jest to kłamstwem. Miliony osób po trzydziestce dalej nie mają pojęcia co chcą robić, gdzie żyć i czego faktycznie potrzebują do szczęścia. Bo często nawet nie zadały sobie takiego pytania.
„Zimą już nie marznie ci tyłek w przykrótkiej miniówce” (źródło). Autorowi chodzi o to, że kobiety kończąc 30 lat już nie chcą być atrakcyjne fizycznie ani dla siebie, ani dla innych kobiet, ani dla mężczyzn i wszystkie ubrania podkreślające seksualność zamieniają na pluszowe worki. Dokładnie tak jest. Dlatego w klubach dla dorosłych, do których niechętnie wpuszczają studentów, klientki tańczą głównie w ocieplanych dresach.
„Potrafisz znaleźć czas dla siebie i osób, które są dla ciebie ważne” (źródło). Tylko jeśli odpowiednio wcześnie się tego nauczyłaś. Jeśli nie, to bywa, że stajesz się maszyną do sprzątania, gotowania i bawienia dzieci. Która w 24-godzinnym grafiku ma czas na wszystko poza swoimi potrzebami. I tak do usranej śmierci.
„Nie musisz już nikomu imponować durnymi gadżetami” (źródło). I właśnie dlatego kupujesz telewizor większy niż ściana w salonie, samochód, na który nigdy nie możesz znaleźć miejsca na parkingu i zegarek z mocą obliczeniową pozwalającą na symulowanie lotów w kosmos. A, i jeszcze nowe ciuchy. Ciągle nowe ciuchy.
„Już nie przeszkadza ci kilka dodatkowych kilogramów tu i tam” (źródło). Nie, wcale. Zwłaszcza, jeśli nie jesteś w związku. A moda na produkty light, siłownię i dopisywanie „fit” do wszystkiego – od skarpetek po salceson – to zupełny przypadek.
„Po latach wikłania się w dziwne układy, wreszcie odkryłaś, co w miłości jest ważne i jakich cech szukasz” (źródło). Byłoby super, gdyby zrozumienie o co chodzi w miłości i jakiego partnera potrzebujesz, było zależne wyłącznie od upływającego czasu. Rozwodzący się 40-latkowie i wielokrotne zamężne kobiety dają znać, że niestety tak nie jest. Szczęście w związku bierze się z wyciągania wniosków z doświadczeń i przede wszystkim z poznania i zrozumienia siebie. Co oznacza, że w niektórych przypadkach nie ma miejsca nawet w dniu śmierci.
***
Skończenie 30 lat nie sprawia, że jesteś mądrzejszy, pewniejszy siebie, czy bardziej zadowolony z życia. Jedyne co samo zmienia się po trzydziestce, to metabolizm, waga i przedział wiekowy w ankietach. Cała reszta wymaga od nas pracy i zaangażowania. I w zależności od naszych starań, efekty mogą pojawić 10 lat wcześniej, 20 lat później albo nigdy.