Jeśli jesteś dziewczyną, nie masz prawa nie kojarzyć hasła z nagłówka. Albo mama, albo babcia, albo najpewniej dobra przyjaciółka dała Ci kiedyś tę bezcenną radę. Oczywiście w trosce o Twoją urodę. Która, jak wiadomo, w przypadku kobiety jest głównym celem jej egzystencji i fundamentem wartości. Brzydka kobieta jest równie potrzebna światu, co zeszłoroczne numery Lotto. Dlatego nie powinna korzystać z doczesności, przeżywać uniesień i śmiać się, gdy ma na to ochotę, tylko wszystkie wysiłki skupiać na zachowaniu niezmąconej kurzymi łapkami, idealnie gładkiej skóry.
A śmiać to się może na starość. Jakiś kwadrans przed śmiercią.
W przypadku chłopców tego typu uwagi rzadziej skupiały na aspektach dotyczących ich ciała, a częściej na dobrach pseudo-luksusowych, którymi bywali obdarowywani przy ważnych okazjach. Mam na myśli oryginalne adidasy, oryginalną piłkę do kosza, czy cokolwiek innego, byle z metką Nike, czy Pumy. W przypadku takich zdobyczy wyrwanych z łap zachodniego kapitalizmu, pachnących frytkami, Coca-colą i perfumami w spreju, zawsze ze strony rodziców padało hasło „będziesz miał na specjalne okazje”. Co zazwyczaj oznaczało, że nie dotkniesz tego częściej niż dwa razy w miesiącu. Bo się zniszczy.
A jak się zniszczy to nie będziesz mógł tego używać. Więc lepiej nie używać tego wcale.
Wiele osób tę kryzysowo-komunistyczną mentalność przenosi w dorosłe życie i dalej uważa, że pewne rzeczy trzeba zostawić na nieulokowane na osi czasu „później”. Lub, że są zachowania, przeżycia, bądź stany emocjonalne tak drogocenne, że w trosce o ich niedomiar woli z nich nie korzystać.
Słowo „kocham” rezerwuje dla tej jednej jedynej, wyczekiwanej jak listonosz w dniu wypłaty emerytur i nie wypowiada go w obawie, że się zużyje. Całe życie buduje na zwrotach powszednich, codziennych, zwykłych, niewyjątkowych, bo boi się, że tego specjalnego użyje nie w porę, a bankier w banku słów nie przyzna mu talonu na drugie. W efekcie jakimi zwrotami sobie pościelił, tak mu się śpi. Zapomina, że takie słowo istnieje i znajduje je dopiero po latach, zakurzone na dnie drewnianej skrzyni z napisem „relacje”, gdy już ząb czasu nadgryzł je na tyle, że nie ma go komu powiedzieć.
Nie zrywa folii z telefonu, bo a nuż się porysuje. Nie biega w butach do biegania, bo jeszcze zetrze się podeszwa. Nie pije na umór w liceum kiedy jest na to czas, nie próbuje szalonych rzeczy na studiach, kiedy ma ku temu możliwości, nie wylatuje do pracy do Indii, gdy ma taką okazję. Jeszcze będzie na to czas. Nie robi nieodpowiedzialnych rzeczy, nie daje się ponieść, nie pozwala sobie na wykorzystanie całego zasobu z bogactwa inwentarza. Jest przezorny, stonowany, zawsze ubezpieczony i rozważny. Trzyma doczesność na wodzy. Wodzy przezorności, że może to wszystko kiedyś będzie bardziej potrzebne.
Nie śmieje się, bo będzie mieć zmarszczki na starość. Nie żyje życiem, zachowuje je na później.